Total Recall 2070

Klasyczny bromance według prozy Philipa K.Dicka

Autor: Owen

seriale

Rozprawianie o życiu i twórczości Philipa K. Dicka było, jest i zawsze będzie trudnym zadaniem. Nawet dla zawodowych krytyków, doświadczonych literatów czy domorosłych znawców.

Dlatego aby podołać temu zadaniu, nawet w sytuacji, gdy nieżyjący już fantasta będzie występował jedynie we wprowadzeniu do właściwego tekstu, użyję porównania. Żyjący w XVIII wieku austriacki kompozytor i wirtuoz gry na instrumentach klawiszowych Wolfgang Amadeusz Mozart był geniuszem, który potrafił skomponować coś fantastycznego dosłownie na kolanie. Lecz pomimo swojej popularności i wynikających z tego faktu możliwości, artysta czuł się niedoceniany. Nie odmawiał sobie uciech i używek, przez które zmarł tragicznie w osamotnieniu.

Kilkaset lat później podobny schemat życiowych nieszczęść dopadł innego twórcę, kojarzonego z abstrakcyjną literaturą fantastyczną. Znany tylko wąskiemu gronu fanów, Dick nie doczekał za swego życia uznania i należnego mu splendoru, choć dysponował tak niesamowitą bazą pomysłów, że dzisiejsi producenci filmowi dosłownie wyszarpują sobie z rąk prawa do jego utworów. Niestety, ekranizacje jego prozy reprezentowały bardzo nierówny poziom artystyczno-adaptacyjny i powstawały na zupełnie odwrotnych zasadach w stosunku do potencjału, jaki często oferowały. Wychwalany dzisiaj Blade Runner to dzieło kanoniczne, lecz w czasie swojej premiery nie odniósł sukcesu, bo wytwórnia zmusiła reżysera do kilku bezsensownych zmian fabularnych. Zresztą, podobnie było z realizacją A Skanner Darkly, Impostora czy Screamersów – żaden z tych projektów nie był sukcesem kasowym w momencie debiutu.

PKD

Wyjątkiem od reguły okazała się pierwsza adaptacja powieści pt. We Can Remember It for You Wholesale, zatytułowana w skrócie Total Recall i nastawiona przede wszystkim na blockbusterowe kino akcji, tożsame dla przełomu lat 80 i 90. I teraz wyobraźcie sobie, co by mogło powstać z fuzji przygód Ricka Deckarda, działającego w deszczowym LA i Douglasa Quaida, zaplątanego w swoje wspomnienia. Macie już jakiś pomysł? Nie? To podpowiem, że istnieje taki utwór i nazywa się Total Recall 2070.

Pierwsza emisja tego kanadyjsko-niemieckiego serialu, kręconego głównie w Toronto, odbyła się dokładnie piątego stycznia 1999 roku, podczas wieczornego pasma stacji CHCH-TV, by kilka miesięcy później zadebiutować również na łamach kanału American Showtime. Jednak w przypadku tej drugiej wersji doszło do poważnej edycji materiału źródłowego, z którego wycięto wszystkie sceny przemocy, goliznę i wulgarne słownictwo, co w oczywisty sposób osłabiło końcowy wydźwięk dzieła. W trakcie premiery, kompletna seria została wydana jedynie w Japonii, a dopiero chwilę po przełomie milenijnym w amerykańskich wypożyczalniach zaczął krążyć dwugodzinny film, otwierający cały serial. Niestety, na pierwsze pełne wydanie DVD, bazujące na oryginalnej formule, trzeba było poczekać prawie dekadę.

TR_1TR_2

O co chodzi? Według scenarzystów najbliższa przyszłość będzie dla ludzkości czasem ogromnej ekspansji w obrębie Układu Słonecznego. Ziemianie podjęli próbę terraformowania Marsa i osiedlili się na Księżycu. Na czerwonej planecie stworzyli kolonie dla robotników i specjalne obszary rezydencyjne, budowane z myślą o najbogatszych mieszkańcach Terry. Ale tak gwałtowny postęp technologiczny miał swoją cenę – wszak w przyrodzie nie ma nic za darmo i przecież nic definitywnie nie ginie. Tak więc niekontrolowany pęd w stronę eksploracji kosmosu odbywał się kosztem ekosystemu rodzimej planety, doprowadzając w końcu do ekologicznego wyniszczenie całych kontynentów. Tym samym, błękitna Matka Ziemia straciła swój blask, stając się ogromnym rynsztokiem, z wiecznie zachmurzonym niebem, brudnym powietrzem i brutalistycznymi miastami-enklawami.

Konsorcjum

Właściwa akcja utworu rozgrywa się w jednej z takich metropolii, gdzie realną władzę nieoficjalnie sprawuje tzw. Konsorcjum, złożone z kilku potężnych korporacji technologicznych, wśród których warto przypomnieć znane z filmowych pierwowzorów Rekall, Uber Braun czy Tashimo-Pacific. Te potężne firmy o interplanetarnym zasięgu mają jeden wspólny cel i produkują dla siebie szereg nowoczesnych rozwiązań. Ale też konkurują ze sobą na kilku innych płaszczyznach, często naginając prawo do własnych potrzeb. Gdzieś daleko w dole, pod oknami ich wieżowców, toczy się normalne życie, nad którym kontrolę sprawuje odpowiednik policji w postaci Citizens Protection Bureau.

W odcinku pilotażowym poznajemy jeden z większych komisariatów CPB, zarządzany przez Martina Ehrenthala, któremu z kolei podlegają detektywi David Hume i Nick Blanchard. Zgrany duet najlepszych funkcjonariuszy zostaje przydzielony do sprawy związanej z dziwnym zachowaniem androidów, lecz w trakcie dochodzenia dochodzi do pościgu, w którym Nick ginie. Z czasem, sytuacja zaczyna się komplikować, bo do jednostki – jako nowy partner Hume’a – zostaje przydzielony stoicko spokojny detektyw Ian Farve, a w międzyczasie wychodzi na jaw ogrom koneksji i powiązań, z jakimi funkcjonariusze będą się musieli zmierzyć w najbliższej przyszłości.

TR_6

Przyszłość w przeszłości. Nowoczesność w oparach absurdu, życie w strumieniu brudu, płynącym gdzieś w cieniu betonowych molochów. Ucieczka w wirtualną rzeczywistość i aktywne przeżywanie własnych wspomnień. Tak wygląda świat dla tych, którzy nie mieli szczęścia za żywota i zamiast emigracji do tzw. Terytoriów Zewnętrznych, pozostali w deszczowej rzeczywistości jutra. Utknęli. A megamiasto to organizm, dla którego każda zapchana arteria stanowi problem, rozwiązywany przez drobniutkie i wymienialne antyciała. Nie przez roboty; ograniczone w swojej sztucznej egzystencji maszyny, ale przez ludzi. Tych najlepszych z najlepszych – stróżów prawa z krwi i kości. A czasem z plazmy lub metalu. 

Bromance

Z perspektywy czasu trudno jednoznacznie powiedzieć, kto najlepiej odegrał swoją rolę, bo co kilka odcinków serial przeskakuje w inną formułę, zmieniając swoje oblicze z sensacyjnego procedurala w spójną opowieść, rozłożoną fabularnie na prawie całą drugą połowę sezonu. I tutaj pojawia się pierwszy element zaskoczenia – mogłoby się wydawać, że dzięki konstrukcji głównego wątku, lepiej poznamy głównego bohatera i jego relacje z bliskimi osobami, co się poniekąd dzieje. Ale paradoksalnie, kilka ostatnich odsłon to odkrywanie dużo ciekawszych sylwetek z drugiego planu. A to z kolei prowadzi do wniosku, że koncentracja ciężaru produkcji na postaci wiecznie niezdecydowanego i w gruncie rzeczy, mało wyrafinowanego Davida, była sporym błędem.

TR_4TR_5

Co prawda, Hume wpisuje się w etos w/w gliniarza z Pozytonowego Detektywa, poświęcającego większość swojego czasu prowadzonym śledztwom, ale przez to nie dostrzega życzliwych osób wokół siebie. Przez większość epizodów miałem do niego totalnie ambiwalentny stosunek, a z czasem zaczął mnie po prostu irytować. Wprost przeciwnie do niezwykle spokojnego i zawsze rzeczowego Farva, doskonale zagranego przez Karla Prunera. Ian to według mnie jedna z najlepszych kreacji spersonifikowanej AI w historii kina i telewizji. Być może dlatego nie mogę zdzierżyć faktu, że jego historii poświęcono tak mało uwagi, spychając ten origin gdzieś na bok i skracając prywatne śledztwo w zakazanej strefie do zaledwie trzech odcinków

Relacja obu panów jest niezwykle interesująca i balansuje gdzieś na granicy prawdziwego bromance’u. Z początku chłodna, wręcz agresywna postawa Hume’a wobec nowego partnera może denerwować, jednak z czasem przeradza się w coś bardziej przyziemnego; David zaczyna ufać nowemu koledze, by w końcu obdarzyć go czymś na kształt skrywanej przyjaźni. Niechęć do pracy z autonomicznie funkcjonującą maszyną zastępuje wzajemny szacunek. Farv podpatruje swojego towarzysza i próbuje naśladować jego ludzkie odruchy, a często w trakcie wymiany ognia nawet zasłania go własnym ciałem. Z kolei Hume kilkukrotnie ratuje naiwnego przyjaciela z opresji, które dla pierwszego na świecie androida z symbolem Alfa mogłyby się źle skończyć. 

TR_3

Bohaterowie z kolejnych planów to cała plejada ciekawych kreacji, których potencjału nie udało się realnie wykorzystać, najprawdopodobniej przez brak czasu antenowego. A szkoda. Pierwszy przykład z brzegu to plastycznie artykułujący swoje wypowiedzi komendant Ehrenthal, który dopiero pod koniec cyklu wyjawił kilka frapujących informacji ze swojego życiorysu i mogliśmy się tylko domyślać, co go rzeczywiście łączyło z biurem Asesora. Z kolei, przedstawicielem tejże instytucji w komisariacie CPB był James Calley, który sprawiał wrażenie osoby zmieniającej front z odcinka na odcinek, co sukcesywnie podsycało atmosferę niepewności.

Zbyt pobieżnie została potraktowana żona Davida, Olivia. Za mało czasu poświęcono pani patolog Olanie Chang i detektywowi Moralesowi, który przypominał mi Gaffa, żywcem wyjętego z filmu Blade Runner. Jego wygląd to nie przypadek, bo w tym mini uniwersum pojawia się więcej odwołań do klasycznych adaptacji prozy Dicka: finał pilota to pełnoprawne nawiązanie do finałowego starcia z Royem Batty; w innym z odcinków Farve ratuję narkomankę przedstawiającą się jako Pris, z kolei gdzieś pod koniec opowieści przewija się nazwisko Deckarda itp. Sporo się dzieje w obrębie działań Konsorcjum i to jest bardzo duży plus.

Cała opowieść zmieściła się w dwudziestu dwóch odcinkach (aż chciałoby się krzyknąć: chcę więcej!), co można określić jako całkiem niezły wynik w przypadku nisko budżetowej propozycji z końca XX wieku, stworzonej w okresie, gdy Matrix był jeszcze w fazie postprodukcji, a pełnoprawne efekty komputerowe dopiero pukały do drzwi największych stacji telewizyjnych. Co prawda, wizualizacje zestarzały się okropnie, lecz to warstwa audio-wizualna, z naciskiem na synthpopową oprawę w klimacie New Retro Wave, nadal wywołuje pozytywne emocje. Dawno nie widziałem tak świetnego połączenia stylistyki noir z minimalistycznym brzmieniem, więc uwierzcie mi – akurat pod tym względem omawiany serial to prawdziwa perełka.

źródło foto: 1, 2

Zobacz również

Top 7 filmów z 2022 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Robot Jox

Niesamowita historia Joxverse

felietony

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Wejdź na pokład | Facebook