Thor: Ragnarok
Too much love will kill you...
Autor: Owen
filmy
Wspaniały, zachwycający, oryginalny, a nawet zapierający dech w piersiach – to cała masa epitetów, które ozdabiały okładki i nagłówki artykułów wychwalających nową produkcję od Marvel Studios. Ale po dokonaniu racjonalnej analizy i przefiltrowaniu emocji, w/w terminy wydają mi się co najmniej dziwne i trochę sztucznie napompowane.
Czy ja właśnie zacząłem marudzić? Nic nie poradzę na to, że tegoroczna jesień to dla mnie okres sporych rozczarowań. Najpierw uderzył we mnie drugi sezon Stranger Things, który po gigantycznej kampanii promocyjnej, rozpalającej skutecznie i moje zmysły, okazał się tylko ładną powtórką z rozrywki. Chwilę później na placu boju wylądował William Blazkowicz, zapowiadający wojnę totalną, będącą w rzeczywistości po prostu świetnie rozegraną bitwą. Ale niczym więcej. I teraz, gdy nadchodzi mroczny czas Thanosa, a losy całego świata zależą od blondwłosego boga z Asgardu, to Disney dla odmiany zafundował nam istną feerię barw i smaków, miksując je trochę na siłę z ciężkim humorem. Więc poszedłem do kina uśmiechnięty od ucha do ucha, z superbohaterską kolorowanką w dłoni, a wyszedłem z połamanymi kredkami. I co gorsze, czuję się jak wariat w tłumie ludzi, którzy wrzeszczą: Super! Super! Fantastycznie! Lecz nie boję się napisać, że to jest po prostu bardzo średni film, zrobiony trochę na siłę. Skąd to wiem? Bo podsłuchałem rozmowę reżysera z gronem scenarzystów.
Taika Waititi: Ok ludzie, mamy do wykonania trudną robotę, bo chcemy zamienić nudnego i średnio lubianego bohatera w kogoś super-ekstra-fajowskiego. Musimy sprawić, żeby wszyscy dzisiaj myśleli, że Thor był zawsze luzakiem i fajnym gościem, a nie sztywniakiem z drewnianym żartem na ustach. Macie jakieś pomysły, jak to zrobić? I w którą stronę skierować koncept wizualny nowego filmu? Scenarzyści: Może najpierw przeanalizujmy materiał źródłowy i zróbmy z niego klasyczny kolaż fabularny, żeby każdy był zadowolony. Po troszkę tego i tamtego, dodajmy do całości fragment z Planet Hulk (bo przecież nie mamy praw do pełnometrażówki z Sałatą) i koniecznie wepchnijmy tam jakiegoś innego herosa z MCU. Niech będzie ten koleś z czerwoną peleryną, która jest fajniejsza od niego.
TW: No ale to jest strasznie dużo materiału wyjściowego!? Nie boicie się, że wyjdzie z tego kilka filmów w jednym? S: I tak nikt nie przebije tych nieudaczników z Warnera, którzy zawiesili poprzeczkę żenady na nieosiągalnym poziomie. Nie bój żaby, cycu. TW: No dobra, przekonaliście mnie. Ale jak w telegraficznym skrócie przypomnieć widzom o tym, co się stało w poprzedniej części? S: Zaprosimy do małego cameo najmniej urodziwego z braci Thorów i wepchniemy mu w ramiona Jasona Burne’a. Potem zaczniemy skakać po różnych wymiarach i planetach, aż w końcu zrobimy z tego dzieła trzecią część Guardians of the Galaxy, tylko z Jeff’em Goldblumem. Wiesz, zamiast Mrocznego Świata i śmiertelnej powagi, eksplozja kolorów i dźwięków. Prawdziwy bajzel!
TW: Ehm, brzmi nieźle. A co konkretnie Jeff będzie miał wspólnego z tym projektem? Zagra jakiegoś wkurzonego boga z Asgardu? S: No coś ty! Zrobimy z niego prawdziwego Mistrza Rozgrywki, który okaże się też konkretnym jajcarzem i nie będzie stronił od autoironii. Pozwolimy mu nawet zaintonować jakiś traczek na keyboradzie, że niby jest prekursorem muzyki elektronicznej na swojej planecie. TW: No ale co on tam będzie grał? Jakieś techno jak w Matrixie? S: Nie, polecimy w modny ostatnio New Retro Wave lub Synthwave. Wiesz, kolory, neony i ejtisy pełna gębą. TW: A co taka muzyka ma wspólnego z omawianą tematyką? S: Nic. Ale jest modna i wszyscy ją teraz wałkują, więc my też musimy ją mieć! TW: A czy to przypadkiem nie będzie trochę naciągany motyw w kontekście mrocznego mitu o upadku boskiej krainy? S: Dude, ale kto dzisiaj czyta te stare mity? I to jeszcze z depresyjnej Norwegii? Dodamy Banerowi koszulkę z grafiką Patrica Nagela i będzie git. Wszyscy będą podekscytowani. TW: I to jest pomysł! Niech to będzie coś znanego! S: Może okładka płyty Duran Duran?
TW: Nie znam, ale kto by się tym przejmował – ma być fajnie. A propos Bannera – to co z nim robimy? Wrzucamy jego klasyczną wersję, czy robimy jakiś lifting? S: Możemy mu zrobić mały apdejt, że niby przez bardzo długi okres był w postaci Hulka, trochę urósł i zacząć gadać. Zmienimy mu też fryzurę i dodamy motyw z 'Puny God’, tylko tym razem wobec Thora. Na bank wszyscy będą się śmiali, a my upieczemy kilka dań na jednym ogniu. TW: To może postać Lokiego też popchniemy w stronę wygłupów i groteski? W końcu to najfajniejszy vilejn, który zrobił swoje i teraz, na marvelowej emeryturze, wypada go gdzieś jeszcze wcisnąć. S: Pewnie, damy radę. Dołożymy też postać walecznej Walkirii, wzorowanej na wojowniczkach z Wonder Woman – dziewczyna będzie czuła i miła, a także zaopiekuje się głównym bohaterem, rzucając od czasu do czasu jakimś damsko-męskim żarcikiem. TW: Normalnie, ubaw po pachy. Z tym, że nie.
S: Aha. No to może pójdziemy na całość – zafundujemy jej wizerunek, który będzie się kłócił z klasycznym wyobrażeniem w/w wojowniczek (bo teraz tak trzeba, dla równowagi), a przy okazji wykreujemy ją na kogoś antypatycznego, kto ma wszystko w nosie i jest zwykłym pijusem? TW: No, od razu lepiej! A kto by ją mógł zagrać? Halle Berry? S: Nie, to musi być ktoś młodszy. Weźmy tę dziewczynę z Westworld, której nikt tam nie lubił. Nada się idealnie. TW: A to nie przypadkiem ten serial, gdzie występuję też nasz Odyn Lecter? S: Tak, to ta seria o robotach i AI, którą przygniótł ciężar hajpu, a niskobudżetowe Humans z UK trochę ośmieszyło pod względem przekazu. Ale nie martw się – skasujemy jego postać w trakcie filmu, bo facet jest stary i może nie dożyć kolejnej fazy MCU.
TW: I co z tego ostatecznie wyniknie dla całej historii? S: Jego córuchna nie będzie miała już godnego siebie wroga, więc wjedzie do Asgardu na pełnej i zrobi tam porządny rozpier…! Naprawdę, będzie się działo. Do tego stopnia, że ziomeczki Thora poginą w ekspresowym tempie, a ten czarnoskóry wiedźmin, Heimdal, będzie się ukrywał w jakiejś jaskini. TW: Okkeejj… dla mnie to trochę oklepany schemat, ale całość może się udać. Tylko żeby nie wyszła z tego tandeta w stylu plastikowej Rity Repulsy z nowych Power Rangers. S: Coś Ty! Laska wymiecie całe towarzystwo w koncertowym stylu, a jej obcisły kostium będzie się śnił małolatom po nocach. Do tego stopnia, że nawet ten Sędzia Dredd będzie za nią biegał, żeby na końcu zaliczyć klasyczny twist umęczonego i odrzuconego bohatera, który oddaje życie za swój honor. TW: Zgoda, ale musi być jakaś przeciwwaga dla jego – w sumie nic nie znaczącej – postaci. S: To może ten wielkolud Korg, gadający cieniutkim głosem jakieś farmazony o pokojowej rewolucji?
TW: Tak jest! A jeśli spodoba się fanom, to go potem jeszcze wciśniemy do innego filmu. Na pewno coś się dla niego znajdzie. Przecież w Infinity War będzie taka zadyma, że połowa trykociarzy dostanie marketingowe nekrologi. I trzeba już tworzyć podwaliny pod nowy porządek rzeczy. S: Co racja to racja. Lecz zanim to się stanie, zróbmy z tego filmu coś na serio popieprzonego, do przesady kolorowego i niekonwencjonalnego! Coś absolutnie świeżego z zakończeniem, w ramach którego rozpieprzymy wszystko! TW: Właśnie tacy byli Guardiansi i trochę słabo powtarzać ten sam pomysł. Tym bardziej, że ichniejsza stylówa wynikała z ogólnego, przemyślanego konceptu S: A podobało się ludziom? TW: No podobało się. S: To w czym problem? Zmienimy to i owo, dorzucimy do tego jeszcze trochę old-choolowego grania i będzie cycuś glancuś. A że wyjdzie z tego film, który widzieliśmy już milion razy? Kto by się tym przejmował, skoro hajs się będzie zgadzał…
…i to był koniec tej ciekawej rozmowy.
źródło foto: 1
Geek, gadżeciaż, gaduła i niepoprawny marzyciel. Miłośnik Fantastyki Naukowej, komiksów, gier oraz wydarzeń retro pop-kulturalnych. Kolekcjoner, uparciuch i nerwus, który zawsze wyciągnie pomocną dłoń. Na co dzień architekt i projektant, wieczorami zajmuje miejsce na mostku kapitańskim Stacji Kosmicznej.
Wejdź na pokład | Facebook