Gnoza

Michał Cetnarowski

Autor: Owen

literatura

Przyznam szczerze, że ostatnio rzadko czytuję polską fantastykę. Głównie przez brak czasu i tematyczną nudę. 

A jeśli mam już te kilka wolnych chwil, to zazwyczaj biorę w swoje dłonie książki o charakterze naukowym. Dlatego w przypadku beletrystyki staram się dokonywać konkretnej selekcji, polegając na heurystyce i opiniach pierwszych profesjonalnych recenzentów. Ma to o tyle sens, że nasz rynek jest aktualnie zalewany kolejnymi nowościami, pośród których ze świecą szukać czegoś świeżego lub absorbującego. Aczkolwiek, jedno wydawnictwo idzie na przekór modom czy trendom, wydając – w moim odczuciu – rzeczy świeże, a nawet zaskakujące.

I choć nie zawsze jest mi po drodze z ich ofertą, to muszę pochwalić Powergraph przede wszystkim za zbiór opowiadań Jakuba Nowaka, zatytułowany Amnezjak, który kilka lat temu rozbił mój prywatny bank. To dobre wrażenie plus nazwisko nowego autora, Michała Cetnarowskiego, znanego i cenionego w geek-branży, zadziałały na mnie trochę jak płachta na byka – koniecznie musiałem się zmierzyć z jego najnowszą propozycją! 

Opowieść o starciu Ciała z Rozumem, Materii z Duchem, Natury z Kulturą. Warszawa, Polska, świat w połowie XXI wieku. Nękające ludzkość kryzysy przyspieszają rozwój coraz sprawniejszych i coraz tańszych Sztucznych Inteligencji. Opierając się na ich systemach, pracują Asystenci Personalni. To prywatne interfejsy, osobiści doradcy, którzy analizując wzorce zachowań i zbiory big data, wiedzą o ludziach więcej niż oni sami. Pokierują twoim związkiem, karierą, dietą, czasem wolnym, a nawet rozrywką.* 

Michał zaczyna swoją powieść niczym Stanisław Lem, który w Powrocie z Gwiazd umyślnie i trochę na siłę wepchnął czytelnika w skórę głównego bohatera, pozwalając mu doświadczyć całkowitej frustracji, wynikającej z natłoku informacji czy pojęć. Z tą różnicą, że tym razem to my – jako odbiorcy – doświadczamy efektu Burgessa, próbując sklejać wyobrażenie futurystycznego świata, budowanego z kolejnych techno-neologizmów. I wbrew pozorom, nie jest to zadanie łatwe, ponieważ ten mocno autorski slang bywa używany w bardzo specyficzny sposób, bez dopowiadania lub tłumaczenia szczegółów. Oczywiście w trakcie fabuły kolejne pojęcia czy określenia stają się coraz bardziej zrozumiałe, co tylko podkreśla sprytny zamysł autora; jednak szum, jakiego doświadczamy od pierwszych stron powieści, buzuje aż do ostatniej strony.

Zacząłem od języka – tej najstarszej w dziejach i cały czas ewoluującej technologii – ponieważ to ważny budulec świata przedstawionego w Gnozie, który oplata wszystkie spośród najnowszych zjawisk. Staje się łącznikiem pomiędzy Matyldą oraz jej Sabatem; wskazuje, co jest Realmem, a co Gliną, a w ekstremalnych przypadkach pozwala wyrażać sprzeciw wobec wszędobylskiego oka Marszałka. W takiej rzeczywistości bardzo trudno o prywatność, a już tym bardziej o intymność. Dlatego ludzie, żyjąc na dochodzie gwarantowanym, coraz częściej uciekają w bezpieczny świat wirtualny, gdzie spędzają większość czasu i dosłownie pogrążają się we śnie. A to z kolei ciekawa alegoria do gnostycznego przekonania o upadku Ducha i dosłownym uwięzieniu w świecie, jako bycie materialnym – padole zła i cierpienia, 

Kolejna rewolucja Ducha nastąpiła wraz z początkiem neolitu i wynalazkiem rolnictwa, prokapitalizmu oraz zorganizowanej religii, rozumianej jako zbiór cech adaptacyjnych, obejmujących złożone zachowania poznawcze, społeczne i behawioralne, optymalizujące gospodarkę emocjami. 

I gdy już dobrze zagnieździmy się w tej Warszawie jutra, Michał na nowo odwraca klepsydrę, restartując niemal wszystko. Dzieje się tak głównie za sprawą odcięcia protagonistki od wszelkich wspomagaczy czy sieci. Amputacja i całkowity detoks, pozwalające na trzeźwo ocenić sytuację, która nadal wymyka się jakiejkolwiek logice. Bo oto upadłe bóstwo – lub czymkolwiek jest kosmiczna anomalia, zmierzająca w stronę Ziemi – zmieni życie kilkuset wtajemniczonych osób. A już napewno Matyldy, która – jako obdarzona iskrą ducha w bardzo dosłowny sposób – będzie obarczana odpowiedzialnością za ten stan rzeczy, a później popychana w stronę samobójczej próby powstrzymania całego zjawiska. 

Niestety, finałowy akt jest zaskakująco krótki, co w kontekście tej, wcale nie łatwej literatury, pozostawia pewnie niedosyt. Dlatego wydaje mi się, że omawiany utwór dużo lepiej sprawdziłby się jako dłuższe opowiadanie, bez zbędnego zagłębiania się w rozbudowane wątki, które ostatecznie nie zawsze mają znaczenie w kontekście zakończenia. Ale za to z otwartym polem do interpretacji głównych założeń fabularnych, co znacznie poprawiłoby balans i immersję płynącą z lektury.  

Ale koniec końców, Gnoza to jedna z ciekawszych pozycji na rodzimym rynku Fantastyki Naukowej, którą warto samodzielnie sprawdzić. 

*opis wydawnictwa, 1

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook