Patience
Czasoprzestrzenny trip Daniela Clowes'a
Autor: Owen
komiksy
W ostatnią niedzielę września spacerowałem po krakowskich Grzegórzkach, odwiedzając tamtejszą giełdę różności. I całkiem niechcący, trafiłem na komiksowe artefakty z mojego wczesnego dzieciństwa.
To z kolei uświadomiło mi dwie sprawy: że czasami zwykły przypadek potrafi wywołać lawinę nostalgicznych wspomnień oraz to, jak bardzo zmienił się rynek wydawniczy w Polsce. Pierwszy case pozwala na ponowne odkrycie zjawisk, które siedzą gdzieś z tyłu głowy i tylko czekają na ponowny restart za pomocą akomodacji oka. Drugi obrazuje, jaka wielka przepaść jakościowa dzieli współczesne, w pełni profesjonalne wydawnictwa od niemal amatorskich fanzinów sprzed dwudziestu pięciu lat, gdzie publikowano praktycznie wszystko, jak leci.
To były piękne czasy. Albumy komiksowe wydawano w przypadkowej kolejności numerycznej, często z kiepskim opracowaniem poligraficznym. Ale dla młodzieży spragnionej nowinek z Zachodu nie miało to większego znaczenia – prawie każdy z moich znajomych miał w domu jakiś losowy zeszyt z Nowej Fantastyki, Fan Komiksu itp. Jako fani, cieszyliśmy się pojedynczymi kadrami i dymkami, przeżywaliśmy perypetie Thorgala, Yansa i zwiedzaliśmy niesamowity świat Rorka. Dzisiaj, w zalewie popkulturowej pulpy, trudno wyłowić coś na tyle wartościowego, by móc to zestawić z poziomem tamtych emocji. Ale na szczęście, istnieje kilka niezależnych wydawnictw, które wydają własnym sumptem największe arcydzieła światowego komiksu. Jedną z takich oficyn jest Kultura Gniewu, za sprawą której możemy się cieszyć polskim wydaniem najbardziej znanego dzieła Daniela Clowesa, zatytułowanego po prostu Patience.
Patience to typowa dziewczyna z małego miasteczka, która po wielu groteskowych perypetiach z czasów młodości, próbuje jakoś sensownie ułożyć swoje życie z aktualnym partnerem – nieco fajtłapowatym Jackiem Barlowem. Kiepska sytuacja finansowa i ogólny wstręt do relacji interpersonalnych powodują, że para zakochanych popada w coraz większą apatię i wynikający z tego faktu ostracyzm społeczny. Kończą im się pieniądze i możliwości, więc partnerzy zaczynają ukrywać przed sobą różne problemy. Aż tu nagle, bum! Przełomem w ich monotonnej wegetacji okazuje się ciąża głównej bohaterki, która nadaje nieco kolorytu szarej codzienności. A także sprawia, że oboje decydują się na wyjawienie prawdy o swoich dotychczasowym życiu.
Koncepcja fabularna albumu to swoisty mash-up wielu znanych motywów obyczajowo-fantastycznych, które z lepszym lub gorszym skutkiem odwiedzały już wcześniej nasze kina, magnetowidy czy ekrany komputerów. Podróże w czasie, zmiana rzeczywistości i permanentne gdybanie na temat alternatywnej wersji wydarzeń to ciekawe, choć odrobinę wyeksploatowane szlagiery gatunkowe. Ale nie w sytuacji, gdy ktoś analizuje temat w szerszym kontekście i przetwarza możliwe wątki w autorski sposób, kreując całkiem nową, bardzo absorbującą jakość. Podaną za pomocą odrobinę leniwej, lecz w pełni zamierzonej formy narracji.
Taki ruch na szachownicy komiksowego mainstreamu wykonał Daniel Clowes, który poświęcił na omawiane dzieło aż pięć lat swojego życia. W efekcie, amerykański artysta zestawił ze sobą szereg frapujących kolaży fabularnych, nadając im bardzo nośny charakter za pomocą wyważonego tempa snutej relacji i przede wszystkim, swojego osobliwego stylu graficznego. Jako fan klasycznych opowieści graficznych, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony jakością kreski, która pomimo swojej prostoty, oddaje bardzo dużo emocji, co doskonale widać po twarzach fikcyjnych postaci. Niby wszyscy są do siebie podobni, a jednak inni.
Zobacz również
Wejdź na pokład | Facebook