Mr Robot
F*Society - vol.1
Autor: Owen
seriale
Czy w dobie wszechobecnej digitalizacji i ciągłego bombardowania informacjami, można być oryginalnym i opowiedzieć jakąś ciekawą historię w niecodziennym stylu?
Czy da się w jakiś sprytny sposób przeskoczyć próg obojętności, stale podwyższany przez nadmiar krążących treści, których zwykły śmiertelnik nie jest w stanie przetrawić? I w końcu, czy w erze Big Data jest sens produkować zwykłe i do bólu przewidywalne procedurale? O to wypadałoby zapytać producentów telewizyjnych, którzy w ostatnich latach przeżywają jakąś niebywałą hossę medialną i pakują coraz większe środki w coraz większe realizacje. Nie zawsze z dobrym skutkiem i czasem totalnie bez sensu, ponieważ duża pewność siebie i wynikająca z tego pazerność wpływają na to, co finalnie otrzymujemy jako odbiorcy.
Ale zawsze jest jakieś światełko w tunelu, bo przecież tylko w bieżącym roku mieliśmy do czynienia z kilkoma tytułami skrojonymi według standardów współczesnej socjocybernetyki, by wymienić choćby pierwsze z brzegu House of Cards. Trudno powiedzieć, co tak naprawdę przyciąga ludzi do konkretnej propozycji, ale coraz bardziej odczuwalny jest trend na szokowanie odbiorcy, niezależnie od przedstawianej tematyki. Multum intryg, zabójstw i nagłych zwrotów akcji to obowiązkowy element współczesnych produkcji sensacyjnych. I za każdym razem więcej, mocniej i totalnie bez pardonu! Lecz co by się stało, gdyby odrobinę odwrócić proporcje i zaserwować widzom coś na kształt społecznej autoparodii w iście punkowym wydaniu? Lub po prostu obrócić zwierciadło i pokazać prawdziwe oblicze społeczności 2.0?
Elliot Alderson jest niezwykle spokojnym i samotnym facetem około trzydziestki, wiodącym na pozór monotonny żywot technika/operatora w firmie zajmującej się bezpieczeństwem w sieci. Każdy dzień wygląda dla niego tak samo i teoretycznie nic nie zwiastuje zmian, które wywrócą jego dotychczasowe przyzwyczajenia do góry nogami. Bo tak naprawdę, w trakcie fabuły protagonista stopniowo odkrywa swoje prawdziwe oblicze i jest tym faktem równie zaskoczony, jak widz po drugiej stronie ekranu. Zaburzenia emocjonalne, połączone z zanikami pamięci i narkotykowymi odlotami zaczynają mieć coraz większy wpływ na to, co się dzieje wokół bohatera, a niebezpieczny ciąg przyczynowo-skutkowy zaczyna przerastać wszystkich uwikłanych, zaciskając pętlę na szyi Eliota i jego bliskich.
Wyalienowany i małomówny cracker jest tak naprawdę domorosłym stróżem prawa, oczywiście w subiektywnym rozumieniu tego słowa, który inwigiluje konkretnych ludzi i w przypadku ewentualnej patologii (oraz bezradności służb porządkowych), wydaje ich w ręce policji. Sprawdza każdą osobę, z którą ma do czynienia i trzyma rękę na pulsie zawsze wtedy, gdy ktoś przesadzi. Czasem nagina przepisy i zmienia bieg wydarzeń, tworząc samonapędzająca się machinę zniszczenia, zazwyczaj tracąc przy tym kontrolę nad rozwojem sytuacji. Ale każdy kij ma dwa końce, więc z biegiem czasu niektóre działania zaczynają się obracać przeciwko swojemu architektowi i dosłownie pochłaniają kolejne, często niewinne osoby. To z kolei potęguję szereg lęków i coraz dziwniejszych omamów, które Eliot wycisza za pomocą dwubiegunowych sesji narkotycznych.
Pisanie o nowej produkcji Universal Cable Productions wypadałoby rozbić na dwa osobne artykuły, które i tak finalnie spotkałyby się we wspólnym podsumowaniu, scalającym i uzupełniającym frapujące lub całkowicie niezrozumiałe fragmenty bliźniaczej analizy. Dzieje się tak dlatego, że twórca serialu, Sam Esmail, postanowił zestawić ze sobą teoretycznie różne zagadnienia i podać je odbiorcy za pomocą nowatorskich rozwiązań audio-wizualnych. Tak więc, zastosowanie kompozycji kadru na zasadzie tzw. trójek, masy przerywników, glitchy i nagłych cięć miało na celu wydobycie konkretnych zależności, odczuć lub halucynacji, których doświadczają bohaterowie. Oczywiście wszystko okraszone niezwykle zróżnicowaną warstwą muzyczną, która przeskakuje tematycznie ze spokojnych utworów soulowych do niepokojącego ambientu. Podobnie, jak nastroje protagonisty.
A z tymi bywa różnie, bowiem rozregulowany emocjonalnie bohater unika kontaktów z innymi ludźmi, traktując wszelkie próby wsparcia jako zło konieczne. Traumatyczne przeżycia z dzieciństwa odcisnęły piętno na młodym mężczyźnie, pchając go dzisiaj w objęcia amnezji. Mało tego, przekonany o swojej dobrej kondycji psychicznej, Eliot serwuje swojemu ciału koktajle chemiczne, które wpływają na jego największy problem, czyli stabilność intelektualną. Dopiero z biegiem czasu wychodzi na jaw, że część wydarzeń i dziwnych zbiegów okoliczności to projekcje, które mózg bohatera generuje w ramach zaburzenia dysocjacyjnego tożsamości, polegającego na występowaniu przynajmniej dwóch osobowości u jednej osoby, które nie wiedzą o istnieniu pozostałych.
Co ciekawe, odmienność nie dotyczy tylko wzorców zachowań tychże, ale samej odrębności tożsamości, a także wspomnień, wieku, płci, ilorazu inteligencji, ciśnienia krwi, ostrości wzroku, preferencji seksualnych czy alergii. Badania czynności układu nerwowego mogą wykazać różnice w pracy mózgu poszczególnych osobowości u tej samej osoby. Mechanizm powstawania nie jest dobrze poznany. Jako dysocjacja, osobowość mnoga wytwarza się po szczególnie bolesnych, traumatycznych przeżyciach i kryzysach, przebytych w dzieciństwie i powiązanych z tematyką śmierci oraz seksualności.* I jakby tego było mało, to inni bohaterowie również popadają z czasem w paranoje i stany lękowe, generowane przez napiętą sytuację ekonomiczną i fatalne nastroje społeczne. Dlatego w życiu Andersona pojawia się tajmniczy Mr Robot i jego organizacja o nazwie…
…mającą na celu rozbicie największego konglomeratu korporacyjnego na świecie o nazwie E-Corp, skupiającego w swoich rękach ponad 70% światowego rynku nieruchomości. Firma, nazywana przez antagonistów złośliwie Korporacją Zła, jest w tej historii uosobieniem najgorszych cech, przypisywanych najpotężniejszym markom tego świata, których nazwy padają oczywiście bez cenzury w trakcie fabuły. Pierwszy wirtualny monolog głównego bohatera (w gabinecie psychiatrycznym) jest czymś w rodzaju gejzeru frustracji, podanego widzowi w formie sarkastycznego, anty-kapitalistycznego manifestu, który potrafi dosłownie rozłożyć na łopatki. Jednak zwieńczeniem tego orędzia może być finalna przemowa Pana Robota na środku nowojorskiej Times Sqaure:
Spójrz na to. Popatrz! Świat zbudowany na fantazji. Syntetyczne emocje w pigułkach, wojna psychologiczna w formie reklam, wpływająca na umysł chemia, zwana jedzeniem, pranie mózgu przez media, odizolowywanie się i ucieczka w media społecznościowe. Chcesz gadać o tym, co prawdziwe? W tym stuleciu nie byliśmy nawet blisko tego, co prawdziwe. Wyłączyliśmy to, wyjęliśmy baterie, przekąsiliśmy stertę GMO, wyrzucając pozostałości do wiecznie rosnącego śmietnika ludzkiego stanu. Mieszkamy w domach oznakowanych przez korporacje, skaczących nam do oczu poprzez wszechobecne billboardy, spychając nas w największy hipnotyczny sen w historii ludzkości. By znaleźć coś realnego, trzeba kopać naprawdę głęboko. Żyjemy w imperium bzdur….
Mr Robot
…to dla mnie objawienie tegorocznej ramówki i na pewno faworyt do miana najlepszego serialu okresu wakacyjnego. Jest również gorzką satyrą na otaczająca nas rzeczywistość, w której ludzie znają na pamięć filmy Marvela, a nie wiedzą, gdzie leży Syria czy Libia i mylą Gruzję z amerykańskim stanem Georgia. Interesują się najbardziej intymnymi wydarzeniami z życia śmieciowych celebrytów, a nie próbują zrozumieć współczesnej sytuacji geo-politycznej i jej następstw. Chłoną coraz więcej medialnego kału, reklamowanego w coraz bardziej agresywny sposób, by w chwili pozornej refleksji, wyłączać samodzielne myślenie. W przenośni i dosłownie – jak roboty. I przywołując stare przysłowie: z kim się zadajesz, takim się stajesz, trzeba sobie zadać proste pytanie – czy wolisz żywot w oazie spokoju, gdzieś na dole łańcucha pokarmowego, czy też spróbujesz wejść na szczyt i chociaż przez moment poczujesz smak zwycięstwa? Jak Ci ludzie, którzy są tam od zawsze, niezależnie od biegu wydarzeń. Bo przecież zawsze jacyś są, prawda?
Geek, gadżeciaż, gaduła i niepoprawny marzyciel. Miłośnik Fantastyki Naukowej, komiksów, gier oraz wydarzeń retro pop-kulturalnych. Kolekcjoner, uparciuch i nerwus, który zawsze wyciągnie pomocną dłoń. Na co dzień architekt i projektant, wieczorami zajmuje miejsce na mostku kapitańskim Stacji Kosmicznej.
Wejdź na pokład | Facebook