Modyfikowany węgiel
Richard Morgan
Autor: Owen
literatura
Niektórzy ludzie twierdzą, że stylistyka noir to zjawisko ściśle związane z dwudziestowieczną powieścią kryminalną, którego nie da się rozwijać w kontekście futurystycznych opowieści, Ja akurat twierdzę, że jest zupełnie inaczej.
Jako przykład mogę przywołać doskonałe Chinatown z 1974 roku, poprzez które Roman Polański przywrócił ten zacny gatunek kinu. A przecież wcześniej wiele osób też uważało Noir za wymierający nurt, opisywany jako moralnie niejednoznaczny i mroczny w swojej formie, który nie przystawał do ówczesnej mody w narracji. Sęk w tym, że stereotyp dekadenckiego detektywa w prochowcu, który nie stroni od używek i często balansuje na granicy prawa, jest ciągle żywy.
A gdy dodamy do niego jakiś futurystyczny pierwiastek, to przed oczami pojawią nam się dzieła pokroju Blade Runnera, Sin City czy choćby przygód Texa Murphego. Co z kolei obrazuje, jak plastycznym tworzywem jest wspominany gatunek i dlaczego zazwyczaj okazuje się najlepszym budulcem do kreowania dystopijnych wizji w cyberpunkowym wydaniu. I nawet jeśli znamy już tę konwencję, to i tak pochłaniamy kolejne dzieło.
W dwudziestym szóstym wieku ludzkość rozprzestrzeniła się po galaktyce, zabierając ze sobą w zimny kosmos podziały rasowe i religijne. Pomimo napięć i wybuchających tu i ówdzie krwawych wojen, Protektorat NZ trzyma nowe światy żelazną ręką, wykorzystując do tego elitarne oddziały uderzeniowe: Korpus Emisariuszy. To, czego nie mogła zagwarantować religia, zapewniła technika. Teraz, gdy świadomość można zapisać w stosie korowym i w prosty sposób przenieść do nowego ciała, śmierć stała się zaledwie drobną niedogodnością. O ile tylko stać cię na nowe ciało.
Były Emisariusz NZ, Takeshi Kovacs, zna smak umierania – to jego ryzyko zawodowe. Jednakże ostatnia śmierć była dla niego szczególnie brutalna. Nie dość, że w trakcie strzelaniny stracił partnerkę, to jeszcze został przetransferowany strunowo na odległość wielu lat świetlnych i upowłokowiony w nowym ciele w Bay City na Starej Ziemi. Rzucony w środek wielowątkowego spisku, szybko uświadamia sobie, że pocisk, który wybił dziurę w jego piersi na Świecie Harlana, to dopiero początek problemów. Tym bardziej, że na Ziemi żyje najwięcej tzw. Matów, czyli super potężnych i niezwykle starych ludzi.*
…mówię o całym jego rodzaju. Są jak SI. Rozmnażają się między sobą. Nie są ludźmi. Traktują ludzkość taj jak ty czy ja traktujemy insekty.
– Kristin Ortega
Śmierć straciła swoją moc. Atakuje głównie najsłabszych i najbiedniejszych, czyli tych, których nie stać na transfer stosu korowego do nowego ciała. Bywa też niebezpieczna dla ryzykantów i osób, które zlekceważą zasady bezpieczeństwa, narażając podstawę swojej czaszki na urazy i w efekcie, doprowadzając do uszkodzenia małego czipu z modyfikowanego węgla, w którym zapisane jest całe jestestwo. Bo przecież śmierć lubi zamieszanie i brak kontroli. Lubuje się w zbrodni i późniejszym wymierzaniu kary, polegającym na tzw. wieloletnim zawieszeniu. Lecz najgorsze w tym procederze są dwie inne zależności – handel przypadkowymi powłokami i – w sytuacji zbyt częstych zmian – stopniowe zatracanie swojej tożsamości.
Jak to klarownie wytłumaczyć? Wyobraź sobie, że wczoraj byłeś tokijskim skrytobójcą, żyjącym gdzieś na krańcu skolonizowanego kosmosu, a dzisiaj jesteś blondwłosym detektywem w jednym z amerykańskich miast-molochów. Szok, adrenalina i niedowierzanie – to prawdopodobne skutki zabiegu zmiany ciała oraz pierwsze objawy występujące po samym wybudzeniu. Wraz z nowym ciałem nabywasz nowe umiejętności i nawyki, nad którymi starasz się jakoś zapanować, ale natura nie daje za wygraną, robiąc ci całą masę niespodzianek. Po chwili przypominasz sobie swoje imię i nazwisko, a ktoś z boku próbuje Ci wytłumaczyć, że zostałeś tutaj zaproszony, by wyjaśnić zagadkę dziwnej zbrodni.
Od razu zaznaczę, że intryga związana z morderstwem wpływowego miliardera nie jest jakaś zaskakująca, bo da się ją przewidzieć już w połowie opowieści. Lecz to nie ona jest tutaj kluczem do sukcesu. Najważniejsza w tym dziele jest wizja futurystycznego świata, gdzie system wartości zmienił kierunek wektorów, a zwykli ludzie stali się mięsnym towarem dla rozochoconej elity Matuzalemów, dożywających nawet 350 lat. W takim układzie, większość religii straciła na znaczeniu, a ostatnich orędowników danej idei wykorzystuje się do realnych morderstw, bez możliwości reaktywacji stosu. Z drugiej strony, skala rozmycia personalnego, powodowana przez zbyt wiele przeskoków pomiędzy przypadkowymi ciałami, bywa równie niebezpieczna i może prowadzić do powstawania legendarnych łatołaków. A to już tylko jeden krok do tematyki związanej z horrorem.
W nas wszystkich kryją się pragnienia, które powinny zostać stłumione i których nie da się zrealizować w cywilizowanym kontekście.
– Laurens Bancroft
Dodajmy do tego jeszcze rozbudowane środowisko wirtualne, autonomiczne i samoświadome obiekty architektoniczne i całą masę innych frykasów, wypełniający ten duszny, cyberpunkowy świat, a otrzymamy zaskakującą wizję, która wcale nie musi oznaczać tylko literackiej fikcji. Co ciekawe, autor nie tworzy złożonych opisów poszczególnych miejsc – przemyca je sprytnie w trakcie przywoływanych retrospekcji z życia Kovacs’a, dodając przemyśleniom głównego bohatera sensacyjnej pikanterii. A ten, zaaferowany aktualnym stanem rzeczy, musi się dodatkowo zmagać z wyborami moralnymi i przeszłością swojego dawcy ciała, który nie był typem grzecznego chłopca i miał wielu wrogów. Czy główny bohater wyjdzie z tego zamieszania bez szwanku? Tego dowiecie się już z lektury tej wciągającej powieści.
źródło foto: 1, * – lubimyczytać(dot)pl
Geek, gadżeciaż, gaduła i niepoprawny marzyciel. Miłośnik Fantastyki Naukowej, komiksów, gier oraz wydarzeń retro pop-kulturalnych. Kolekcjoner, uparciuch i nerwus, który zawsze wyciągnie pomocną dłoń. Na co dzień architekt i projektant, wieczorami zajmuje miejsce na mostku kapitańskim Stacji Kosmicznej.
Zobacz również
Wejdź na pokład | Facebook