Grawitacja

Ojcowsko - synowski duetu Cuarón w natarciu!

Autor: Owen

filmy

Nie ukrywam, że bardzo długo myślałem nad tym, jak rzeczowo rozpocząć recenzję najnowszego filmu Alfonso Cuarón’a, którego bardzo cenię za realizację Ludzkich Dzieci z 2006 roku.

Dumałem, kilkukrotnie rozpoczynałem pisanie i w efekcie – za każdym razem kasowałem napisany wstęp. Trudno powiedzieć dlaczego dopadła mnie aż taka niemoc twórcza, ale wśród głównych powodów można chyba wymienić tzw. Syndrom Paryski i totalne zaskoczenie, wynikające z osobistego odbioru dzieła. Dlaczego? Bo kolejny raz przekonałem się, że mocna kampania reklamowa oraz gigantyczna promocja i szereg nominacji mogą przedstawiać zupełnie inny obraz kreacji, jaką zobaczę finalnie w kinie.

Można powiedzieć, że Grawitacja to autorskie dzieło ojcowsko-synowskiego duetu Cuarón, wsparte pracą zaprzyjaźnionego i doświadczonego operatora. Można napisać, że lista producentów tego frapującego obrazu jest dłuższa niż lista aktorów w nim występujących. Wreszcie, można z rozpędu powiedzieć, że to doskonały para-dokument, pokazujący w rzetelny sposób realia panujące w kosmosie. Czy aby na pewno? A może wspomniany rozpęd jest efektem masowego placebo, spowodowanego wszechobecnymi brawami i zaskakująco wczesnymi laurami? A zamiast wizualno-emocjonalnego arcydzieła, zanurzymy się w pięknie podanej historii, w której więcej jest Fiction niż wspomnianego i oklaskiwanego Science?

Przepiękny, zachwycający i śmiertelnie niebezpieczny – Kosmos, czyli niesamowicie plastyczne tło dla wydarzeń przedstawionych w filmie, które urasta niemal do rangi bohatera. W Grawitacji dosłownie olśniewa! Zapierające dech w piersiach ujęcia z Ziemią w tle mogą oczarować nawet największych malkontentów, jednak to sytuacje kryzysowe i zagrażające życiu wywołują największe emocje. Nie da się ukryć, że sposób prezentacji poszczególnych wydarzeń fabularnych został doprowadzony niemal do perfekcji, dzięki czemu widz zaczyna w pewnym momencie – dosłownie – odczuwać brak grawitacji i wstrzymuje oddech w sytuacjach, gdy np. doktor Stone kończy się zapas tlenu. Jednocześnie, dzięki dużemu realizmowi w/w sekwencji, każdy kinoman może sensualnie doświadczyć ogromu i trudu prac, jakie zazwyczaj wykonują astronauci wychodzący w otwartą przestrzeń.

Wypada również pochwalić drobiazgowość, z jaką zrealizowano wygląd poszczególnych stacji kosmicznych i wiążących się z nimi elementów konstrukcyjnych. Wnętrza ISS czy Tiangong wyglądają bardzo realistycznie i przekonująco.Aaczkolwiek to szybkie wybuchy i sekwencje pełne dynamicznej akcji obrazują prawdziwą maestrię w pracy operatorów i specjalistów od efektów specjalnych. Lecz wszystko to byłoby na nic, gdyby nie fantastycznie skomponowana i dopasowana warstwa audio (bo chyba trudno będzie ją nazwać zwyczajnie muzyką) autorstwa Stevena Price’a i jego ekipy. Zastosował on bowiem ciekawy zabieg, polegający na przeciwstawianiu sobie sytuacji totalnie odmiennych dźwiękowo. Tym samym, w Grawitacji nie ma ciszy jako takiej – powstaje ona w opozycji do często bardzo głośnych i nagłych momentów kakofonii.

Grawitacja1Grawitacja2

Sandra i George

W filmie występuje tylko siedmiu aktorów, z czego dwóch odgrywa rolę umarlaków, trzech kolejnych użycza głosu bohaterom wirtualnym, a pozostały duet za wszelką cenę próbuje jakoś dobrnąć do napisów końcowych, jednocześnie wypełniając swoją relacją prawie połowę seansu. Zacznijmy jednak od początku. Pierwszą postacią jaką poznajemy jest Matt Kowalsky – astronauta, weteran z NASA i przede wszystkim miłośnik swobodnego lotu w próżni – całkiem przyjemnie odgrywany przez George’a Clooneya. W scenie otwierającej, Kowalsky lata sobie zuchwale wokół teleskopu Hubble’a i prowadzi żartobliwą rozmowę z kontrolerem lotu w Houston (w tej roli doskonały Ed Harris). Jest wyluzowany i może sprawiać wrażenie nieco oderwanego od sedna działań, bo w końcu to jego ostatnia misja przed zasłużoną emeryturą. I jak na starego wygę przystało, pomimo nonszalancji i kiepskiego żartu, najpierw przewiduje problemy, by później w sytuacji kryzysowej zachować zimną krew i racjonalnie ocenić stan rzeczy, nawet kosztem swojego życia…

Totalnym przeciwieństwem Matt’a jest doktor Ryan Stone, odgrywana przez Sandrę Bullock. Pani doktor to kobieta po przejściach, która po śmierci dziecka szuka absorbującego zajęcia i postanawia realizować swoje ambicje podczas misji kosmicznych, jednocześnie sprawiając wrażenie przypadkowego pasażera na wahadłowcu kosmicznym. No bo powiedzcie mi, czy to normalna procedura, że na pokład promu orbitalnego zabiera się kogoś bez przygotowania technicznego? Kogoś, kto nie zaliczył kursów w symulatorach i kto w stresującej sytuacji musi się posiłkować książką z wytycznymi? W moich oczach to niestety bardzo tekturowa i denerwująca postać, z życiorysem pisanym na podstawie tanich książek obyczajowych, a na dodatek słabo zagrana. Rozumiem, że scenarzyści chcieli spotęgować uczucie oderwania i strachu, jednak z kreacji panny Sandry wyłania się głównie niesmak i rozczarowanie.

Kosmiczne Jaja

Świetnie wykreowane stacje kosmiczne to bez wątpienia spory atut najnowszego dzieła Cuarona. Szkoda, że doskonały design i animacja tychże toną w napakowanym farmazonami scenariuszu. Bo czy ktoś mający śladowe pojęcie o kosmosie uwierzy w tezę, że wszystkie przedstawione w fabule instalacje podróżowały na tej samej wysokości, po tej samej orbicie? Jak widać, o nachyleniu płaszczyzny orbity najwidoczniej także zapomniano (ISS: 51.65°, Tiangong: 42°, Hubble: 28,46°, satelity telekom.: 0° itd.). Ale przymykając oko na te mało istotne głupotki, chciałbym zadać pytanie – czy latające po orbicie odłamki omijały niektóre obiekty? Skoro krążyły cały czas po jednym torze (a według scenariusza stacje i prom również poruszały się mniej/więcej po takiej orbicie), to jakim cudem latające śmieci ominęły za pierwszym razem np. opadającą Tiangong?

Oprócz wspomnianych manipulacji, jest jeszcze cała masa innych kłamstewek i głupotek. Począwszy od angielskich oznaczeń i napisów na rosyjskiej stacji, przez niezatapialne kapsuły, które jednak toną, aż po niezniszczalne skafandry, które wytrzymują wiele uderzeń i otarć bez żadnej usterki. A skoro jesteśmy przy skafandrach, to powiedzcie mi, dlaczego Sandra zawsze po wejściu do danej instalacji odruchowo zaczyna się rozbierać? Co by się stało, gdyby któraś ze śluz była nieszczelna? Jak widać na powyższym przykładzie, wobec doktor Stone nie działają normalne prawa fizyki i być może dlatego jej fryzura nie zachowuje się tak, jak powinna w stanie nieważkości. Nie działa na nią ziemskie ciśnienie, nie działa syndrom bezruchu – wszystko w porządeczku, chociaż to prawdopodobnie jej pierwsza misja. No ale kto by się tym przejmował, skoro film został okrzyknięty mianem super widowiska, polecanym nawet przez pracowników NASA (ale chyba tych od cateringu), zanim jeszcze trafił na duży ekran…

Grawitacja3Grawitacja4

Twarde lądowanie

Filmy fabularne z akcją osadzoną w Kosmosie można podzielić na dwie grupy: na rzetelnie nakręcone obrazy, bardzo dokładnie oddające realia panujące w nieziemskiej próżni oraz na produkcje totalnie oderwane od rzeczywistości, z masą fabularnych kiksów i bzdur wyssanych prosto z palca. Grawitacja jest według mnie czymś dokładnie pomiędzy. To bardzo dobrze przygotowane widowisko, które świadomie można nazwać audio-wizualną ucztą dla zmysłów, jednak z bardzo naciąganą i pachnąca tanim melodramatem intrygą. Po seansie odniosłem wrażenie, że morał płynący z tego dzieła (a przynajmniej to, co odebrałem jako swoiste przesłanie) został niestety bezsensownie przykryty masą głupich zapychaczy i z czasem roztrwonił swój potencjał na rzecz sztampy i iście hollywoodzkiego zakończenia. A szkoda.

Na koniec wyleję ostatnią łezkę rozpaczy – mam ogromny żal do scenarzysty, że nie wykorzystał potencjału tkwiącego w postaci Matt’a, pojawiającego się ni stąd, ni zowąd przy włazie do jednej stacji. Wyobraźcie sobie jak mogłaby się potoczyć akcja, gdyby Kowalsky towarzyszył dr Stone aż do lądowania na Ziemi – kapsuła ratunkowa tonie, a na brzeg wychodzi tylko główna bohaterka. Co się stało z jej przyjacielem? Zginął, czy był tylko projekcją jej mózgu?

 

źródło foto – 1

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook