Dworzec Perdido
China Mieville
Autor: Owen
literatura
Bardzo lubię książki. I choć z biegiem czasu moje oczy coraz szybciej się męczą, to jednak nie potrafię sobie odmówić przyjemności czytania w każdej wolnej chwili. Szczególnie wtedy, gdy trzymam w dłoniach wyjątkową propozycję.
Mam też niemały problem z wyborem lektur, ponieważ chciałbym chłonąć bardzo dużo i z różnych dziedzin, ale czas nie jest przecież z gumy. Dlatego muszę podchodzić do swojego hobby w bardzo selektywny i racjonalny sposób, planując każdą lekturę z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Staram się przy tym wybierać pozycje rekomendowane w gronie moich bliskich przyjaciół. A i tak pod koniec roku zostaje mi mały stosik z zaległościami, które potem lądują w przyszłorocznym kalendarzu z nową datą potencjalnej konsumpcji. Bo im więcej czytam, tym większy czuję głód, szczególnie w ulubionych przez siebie dziedzinach: tych z pogranicza architektury, sztuki, wzornictwa i fantastyki naukowej.
Możecie wierzyć lub nie, ale coraz trudniej mnie zaskoczyć. Czasem odnoszę wrażenie, że już wszystko zostało powiedziane, zapisane i przetrawione. Zaprojektowane, zwizualizowane i wybudowane, zabierając tę ostatnią resztkę wolnej przestrzeni dla współczesnych wolnomyślicieli, skazując ich na proces wtórnej ekspansji. Na szczęście, w natłoku sztuczności trafiają się wizjonerzy, którzy potrafią zbudować coś z niczego lub przetwarzają istniejące koncepcje w autorskie kolarze, a nawet całe gatunki. Jednym z nich jest angielski pisarz fantastyczny China Mieville, socjalista określający się mianem zwolennika marksizmu, a przy tym działacz trockistowskiej Socialist Workers Party. I to właśnie jego pomysł na gatunek New Weird oraz najbardziej znaną powieść z jego dorobku chciałbym Wam dzisiaj przybliżyć. Przed Wami Dworzec Perdido.
Nowe Crobuzone to największe miasto-państwo świata Bas Lag, zlokalizowane w kontynentalnej delcie kilku rzek, łączących swoje nurty w ramach tzw. Wielkiej Smoły, wpływającej ostatecznie do Spuchniętego Oceanu. To gigantyczna i niezwykle stara metropolia, zamieszkiwana przez całe spektrum różnych gatunków istot rozumnych, współegzystujących ze sobą na bardzo różnych, najczęściej pokojowych, zasadach. Miasto, które nigdy nie śpi; struktura totalna, będąca potężnym tyglem kulturowym, w którym zachodzą gwałtowne przemiany społeczne, narodowościowe czy religijne. I w końcu, miejsce, gdzie mieszają się różne wpływy, narodowości, wyznania oraz całe multum innych czynników, z jakich ulepione jest jego społeczeństwo.
Gdzieś na obrzeżach multikulturowej dzielnicy Sobek Croix, w malutkim mieszkanku wysoko nad dachami straganów lokalnego targu, spotyka się dosyć nietypowa para kochanków, żyjąca na co dzień w dwóch różnych światach. Powściągliwa i bardzo emocjonalna Lin to żeńska przedstawicielka rasy Khepri, cechującej się ludzkim ciałem o czerwonym kolorze, z głowoskarabeuszem w miejscu głowy. Kobieta jest cenioną rzeźbiarką w lokalnym światku artystycznym i choć uwielbia spędzać wieczory w towarzystwie tamtejszej bohemy, to najbardziej na świecie kocha romantyczne wieczory w ramionach swojego wybranka z rasy ludzi, Isaac’a den Grimnebulin’a. Ów mężczyzna to słusznej postury naukowiec, będący typem świadomego outsidera, do którego zgłaszają się różni interesanci oraz indywidualiści, potrzebujący wsparcia merytorycznego. Zakochani nie mieszkają razem. Oboje wiodą spokojny, wręcz monotonny żywot. Aż pewnego dnia, do drzwi laboratorium wynalazcy puka nietypowy gość, którego prośba wywróci do góry nogami światopogląd wielu osób. I co gorsza, niechcący, zmieni losy całego świata.
Byłbym zwyczajnym głupcem, gdybym rozpoczynał omawianie Dworca… od czegoś innego, niż jakość kreacji fikcyjnego, ale jakże żywego świata i jego niezwykłej, wręcz magicznej struktury. China Mieville to człowiek, który nie szczędzi nam opisów, często słusznie rozwlekłych na kilka stron, ale w przeciwieństwie do wielu literackich sadystów, nie robi tego bezmyślnie. W tej materii każdy szczegół, każdy najmniejszy detal ma znaczenie, a zjawisko, które na początku może delikatnie nużyć, z biegiem czasu zaskakująco absorbuje. Do tego stopnia, że im bardziej zbliżałem się do zakończenia powieści, tym częściej podświadomie odkładałem lekturę na bok, żeby jeszcze nie kończyć przygody i troszkę pobyć w Nowym Crobuzon.
To niewątpliwa zasługa plastyczności przedstawionego miejsca, będącego dziwną kombinacją miasta stylizowanego na brutalną wersję steampunkowej rzeczywistości, zanurzonej w jakiejś senno-magicznej atmosferze. Starowiktoriańska zabudowa miesza się tam z retro industrialnymi realizacjami w postaci Szpikulca i Dworca Perdido, blednących w zestawieniu z najdziwniejszą, pre-architektoniczną dominantą w zachodniej części miasta – gigantycznym szkieletem jakiejś antycznej istoty, której żebra można odbierać jako substytut prawdziwych drapaczy chmur. Patrząc na mapę i ułożenie poszczególnych dzielnic, a także na charakterystykę samej zabudowy, trudno nie dostrzec podobieństwa do współczesnego Londynu.
I podobnie jak w stolicy Zjednoczonego Królestwa, zróżnicowanie etniczne oraz podziały klasowe są w Nowym Crobuzon mocno odczuwalne. A nawet ostentacyjnie podkreślane przez niektóre grupy obywateli. Mieville stosuje taktykę powolnego odkrywania kart, niejako przy okazji innych opisów. Tworzy obraz kolorowej tkanki miejskiej według starej zasady: od ogółu do szczegółu, rozpoczynając od nieco rozmytego zarysu struktury społecznej, różnorodnej pod niemal każdym możliwym względem, z czasem zawężając pole widzenia do poszczególnych jednostek. Mieszkańcy potrafią ze sobą współegzystować, ale zawsze gdy mają wybór, zamykają się w kręgu sobie podobnych, tworząc dzielnicowe enklawy lub getta. Taka forma segregacji na tle rasowym (a często również i ekonomicznym) prowadzi w najlepszym wypadku do ostracyzmu, poprzedzającego z czasem jawną agresję. Jedni nie znoszą innych za pochodzenie, drudzy gardzą odmiennymi gatunkami, a trzecia z grup próbuje jakoś przeżyć. Itd.
Lecz jest grupa zależności, na jakie warto zwrócić uwagę w tej historii. Zależności, które nie omijają nikogo – czyli prawo i odpowiedzialność. Znając przekonania polityczne autora, można sobie wyobrazić formę, w jakiej pewne postulaty będą wykładane na stronach powieści. Chciałoby się napisać, że równie prosty do określenia będzie wydźwięk tychże działań, ale tak na szczęście nie jest. W trakcie fabuły poznajemy kilku bohaterów, podlegających pod różne kodeksy karne z całego świata i reprezentujących subiektywny stosunek do litery lokalnego prawa. Każdy z nich wyznaje swoje zasady i w pewnym stopniu, ponosi za nie odpowiedzialność. Taka fikuśna forma równouprawnień. Równie zaskakująca jest łatwość, z jaką autor karze poszczególnych winowajców – trudno mi sobie wyobrazić coś gorszego, niż drastycznie opisywane Przetworzenie.
Groteskowe, ludzkie maszyny parowe, Łapowżercy, Wyrmeni czy gangi potężnych Kaktusów to sylwetki tworzące niezwykle barwą mieszankę towarzyską, nad którą górują jeszcze dziwniejsze istoty. Tkacz, Rada Konstruktów czy Pan Motley to eklektyczny miks najgorszych cech, jakie mogą reprezentować bohaterowie z horrorów. Łącznie z fantastycznym spotkaniem w gabinecie Demonów, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie. A to i tak tylko ułamek osobliwego cyrku, jaki wymyślił sobie w tym przypadku brytyjski pisarz. Co więcej, nie zawodzą postacie drugoplanowe, świetnie zróżnicowane i wplatane do fabuły w przemyślanych sytuacjach lub momentach. Podejrzewam, że niejeden czytelnik chciałby się dowiedzieć czegoś więcej o Jacku Pół Pacierza i jemu podobnych najemnikach.
A to wszystko spięte ze sobą za pomocą wciągającej i nieprawdopodobnie złożonej fabuły, trzymającej tendencję zwyżkową aż do samego zakończenia. No coś pięknego! Po zakończeniu lektury odczuwałem taki sam poziom ekscytacji, jak po opisywanym niedawno Hyperionie Dana Simmonsa i wiecie co? Chciałbym więcej! Lecz w tym momencie pojawia się największy problem, związany z dostępnością trylogii świata Bas Lag w Polsce, która nie miała wznowienia od parunastu lat, i którą to trzeba łowić na wyprzedażach lub po antykwariatach. Trudno mi to zrozumieć, ale może z biznesowego punktu widzenia ma to sens. Bo wychodzi na to, że frapujący i misternie zaplanowany świat Chiny Mieville nie jest dla każdego?
Gorąco polecam!
Geek, gadżeciaż, gaduła i niepoprawny marzyciel. Miłośnik Fantastyki Naukowej, komiksów, gier oraz wydarzeń retro pop-kulturalnych. Kolekcjoner, uparciuch i nerwus, który zawsze wyciągnie pomocną dłoń. Na co dzień architekt i projektant, wieczorami zajmuje miejsce na mostku kapitańskim Stacji Kosmicznej.
Zobacz również
Wejdź na pokład | Facebook