Sport jako element kina Science-fiction

Dokąd zmierza obecny sport i czy sprosta nowym wyzwaniom?

Autor: Owen

felietony

Sport to zdrowie, a siła wynika z ruchu – to niezwykle popularne slogany, nawołujące do aktywności fizycznej coraz grubszą cywilizację Homo Sapiens! Bywa i tak, że sport to też prosta droga do szybkiej i często niezwykle brutalnej śmierci. Szczególnie w kinie fantastycznym.  

First thing first. Zanim przejdę do meritum wywodu, chciałbym przypomnieć encyklopedyczną definicję sportu, do jakiej będę się w tym wpisie odnosił – a wierzcie mi, nie jest to taka oczywista sprawa. Sama formuła cały czas ewoluuje i rozszerza tzw. próg wejścia, próbując nadążyć za nowymi koncepcjami rywalizacji. Dlatego różne źródła podają inne kryteria i dominanty mające określić pełny zapis znaczenia w/w słowa. Według informacji zawartych na Wikipedii, sport to: forma aktywności człowieka, mająca na celu doskonalenie sprawności fizycznych w ramach współzawodnictwa, indywidualnie lub zbiorowo, według reguł umownych. W niektórych ujęciach sport to również kultura fizyczna, dbanie o własne ciało, podziwianie piękna zawodników uprawiających dane dyscypliny.*

I na tym mógłbym poprzestać, gdyby nie mały zgrzyt. W Słowniku Języka Polskiego PWN znajdziemy podobną formułę, ale wskazującą inne atrybuty jako te najważniejsze dla określenia całego zjawiska, ponieważ: sport, to z założenia pokojowe współzawodnictwo, którego istotę stanowi indywidualna bądź zespołowa rywalizacja (wg określonych reguł) prowadzona zgodnie z zasadami fair play oraz dążenie do osiągania jak najlepszych wyników, podejmowane także m.in. w celu rekreacji i doskonalenia własnych cech fizycznych; A to jeszcze nie koniec wątpliwości, bo jak do tego zagadnienia dopisać igrzyska Wild Games? Czy sporty motorowe, tudzież zmagania brydżowe? I w końcu, pewne novum, jakim jest lekkoatletyczny transhumanizm czy mocno rozrywkowy e-sport?

Widać jak na dłoni, że już sama definicja zjawiska potrafi przysporzyć sporo kłopotów. Szczególnie wtedy, gdy jako współcześni futuryści będziemy próbowali przewidzieć to, jak mógłby wyglądać sport w niedalekiej, bądź właśnie bardzo odległej przyszłości. Co się zmieni w dotychczasowym status quo? Jakie innowacje zadebiutują oraz czego będą dotyczyły? I w końcu, co ostatecznie wypadnie z obiegu sportowych zainteresowań? Albo jeszcze inaczej – jak te nowe dziedziny wpłyną na życie społeczne ludzkości? Bazując na przykładzie kina fantastycznego, mogę szczerze napisać, że wstępna analiza nie napawa optymizmem.        

W zdrowym ciele, zdrowy duch

Każde ekstremum wymaga wcześniejszego przygotowania, nawet w sytuacji, gdy zdrowy człowiek prowadzi aktywny tryb życia. Weźmy na przykład działania w próżni lub w sytuacji zachwianego ciążenia, gdzie dodatkowo zawodzi błędnik, odpowiedzialny między innymi za równowagę. Ludzki organizm próbuje się wtedy dostosować do nowych warunków, nadrabiając zaległości w dosyć raptowny sposób, co nie zawsze prowadzi do biologicznego happy-end’u. Dlatego niezwykle ważne są profilaktyczne cykle ćwiczeń, zarówno tych lekkoatletycznych jak i stricte siłowych, które trzeba wpisywać do swojego codziennego grafika. Doskonale zobrazował to zagadnienie Stanley Kubric w 2001: A Space Odyssey, gdzie Dr. Frank Poole wykorzystał właściwości pierścienia grawitacyjnego statku Discovery One i zaczął w jego wnętrzu uprawiać jogging. 

Na codzienną dawkę tzw. cardio nie pozostał głuchy również kapitan William D. Stanaforth, bohater doskonałego thrillera Approaching the Unknown, który w klaustrofobicznej kabinie swojego mini-statku prowadził rygorystyczny tryb życia w rytmie m.in. cyklicznego zestawu ćwiczeń. I bezdyskusyjnie, należą mu się za to gromkie brawa. Tak jak i każdemu innemu, filmowemu astronaucie ze sportowym zacięciem. Ale w przeciwieństwie do samotni w/w pioniera, wypada zaznaczyć, że nie ma nic przyjemniejszego niż rozwijanie i podtrzymywanie swojej motoryki w gronie przyjaciół lub przeciwników, bez względu na to, czy jest się komandosem z Aliens, pilotem Jaegera z Pacific Rim, poobijanym wojownikiem z Edge of Tommorow, czy też młodym adeptem orbitalnej akademii wojskowej z Gry Endera – we wszystkich przypadkach liczy się efekt końcowy i poczucie satysfakcji z wypełnionej misji. 

Show must go on!

Lecz czym byłby sport bez ducha prawdziwej rywalizacji i towarzyszących temu zjawisku emocji? To właśnie znane od wielu mileniów współzawodnictwo zawsze podnosiło wartość każdej dyscypliny, niezależnie od jej końcowej oceny moralnej. Oczywiście czasy się zmieniły, a krwawe areny tylko teoretycznie ustąpiły miejsca nowoczesnym stadionom, budowanym zgodnie z zasadami BHP i ogólnie akceptowanej, bezpiecznej ergonomii. Jednak nawet dzisiaj braterska konkurencyjność potrafi wykroczyć poza ustalone odgórnie zasady fair play i może doprowadzić do niebezpiecznych działań na granicy ryzyka. Coraz brutalniejsze sporty walki i spartańskie zmagania zaczynają powoli przypominać sceny z fikcyjnych filmów akcji, takich jak Rollerblade ze swoją gradacją przemocy, czy Robot Jox, gdzie aspirujący piloci walczyli ze sobą, tudzież próbowali zdobyć szczyt ażurowej piramidy i niejednokrotnie tracili przy tym zdrowie lub nawet życie.

Trochę lepiej wypadają na tym tle zmagania na torach wyścigowych, bo choć pojawia się w nich przemoc, to zazwyczaj jest ona trochę bardziej zakamuflowana. Rzecz jasna, bolid bolidowi nierówny, tak jak i założenia czy kontekst zmagań, ale nawet najbardziej kolorowe przygody to zawsze jakaś tragedia w te. Popatrzmy na zjawiskowe szusy podów ze Star Wars: The Phantom Menace – w rzeczywistości to nie tylko ekscytująca przygoda, ale też dziesiątki roztrzaskanych bolidów z martwymi pilotami w środku. I choć wizualnie bliżej im do młodzieżowych wyobrażeń o fantastycznej rozgrywce w stylu Speed Racer, to raczej nie unikną porównań z równie śmiercionośnymi wyścigami w obu częściach Tron’a, czy nawet z niezwykle brutalnym cyklem Death Race, który przypomniał jeszcze jedno niepokojące zjawisko…

…czyli rozwijanie koncepcji telewizyjnego show, poprzez eksponowanie krwawych zmagań sportowych, dostępnych – rzecz jasna – na żądanie lub po wcześniejszym opłaceniu abonamentu. Jeszcze wczoraj można było powiedzieć, że to całkowita fikcja, a nawet fanaberia. Niestety, patrząc na debiutujące obecnie programy rozrywkowe, trzeba wskazać bardzo niepokojące wnioski – psychika odbiorców wymaga stałej stymulacji i coraz mocniejszych bodźców. Dlatego programy typu Death Race, Punishment Park czy Running Man, gdzie w trakcie zmagań giną prawdziwi ludzie, są chyba tylko kwestią czasu.  

Mortal Kombat

Agresja i dążenie do konfrontacji to część instynktu Naczelnych, tylko pozornie skojarzona z aktem godowym. Kiedyś demonstrowanie swojej fizyczności i przyciągnie partnerek lub partnerów było czymś normalnym. Lecz pomimo rozwoju cywilizacyjnego, wpływającego na zmiany w partnerskiej koegzystencji, motyw krwawej batalii jest w nas nadal żywy i już dawno wykroczył poza ramy zwykłego współzawodnictwa. Ludzie chcą się konfrontować; potrzebują adrenaliny i okazji do sprawdzania siebie na tle przeciwników. Co więcej, klasyczny ring z linowym układem odchodzi powoli w niebyt na rzecz zamkniętych klatek, a nawet sporych aren, gdzie ścierają się ze sobą już całe grupy antagonistów. Pół biedy, gdy zawodnicy biorą udział w takim wydarzeniu dobrowolnie, bo wtedy możemy to porównywać do Real Steel, The Salute of the Jugger czy nieco zapomnianej dzisiaj, futurystyczno-kiczowatej Areny. Gorzej, gdy są do tego zmuszani siłą, bo stąd już tylko krok do atrakcji rodem z trzeciego Mad Max’a, Turbo Kid’a lub Escape From New.

Równie dyskusyjnie wypada na tym tle połączenie koncepcji makabrycznego widowiska z próbą osiągnięcia jakiegoś konkretnego celu. Ktoś mógłby powiedzieć, że już w starożytności gladiatorzy walczyli o dobre imię swoich panów, albo po prostu o swoją wolność. I miałby rację nawet wtedy, gdyby dodał, że czasem takie rozstrzyganie sporów bywa dużo lepszym rozwiązaniem, niż krwawa jatka na wielką skalę. Ale tylko pod jednym warunkiem – że w trakcie tej 'przygody’ nie giną ludzie. Niestety, przewidywania i koncepcje z filmów typu Battle Royale, The Hunger Games oraz w/w Robot Jox nie pozostawiają złudzeń, bo mimo teoretycznie zamkniętej koncepcji walki, trup ściele się w nich często i gęsto.

Więc na koniec tego wywodu wypada sobie zadać kilka pytań: czy idea pięknej, braterskiej rywalizacji to nadal coś, co nas wszystkich obowiązuje? Dokąd zmierza obecny sport i czy sprosta nowym wyzwaniom, takim jak protetyczne augumentacje? I w końcu, co nam pozostaje w obliczu komercjalizacji brutalnych zmagań, które zaczynają powoli zdobywać coraz szerszą widownię, nawet wśród polityków? Czy wszystko sprowadza się do zamkniętej areny, z relacją typu pay-per-view? Osobiście wierzę w inną przyszłość tego zjawiska, osadzoną bardzo mocno na fundamencie zasady fair play. Imponuje mi się wizja sportu jako czegoś niezwykle pozytywnego, budującego i pozwalającego na pokonywanie przede wszystkim własnych słabości. Podoba mi się również dobra zabawa i szacunek do rywali, zakończony przybijaniem braterskiej piątki, nawet w obliczu przegranej. I jeśli taka formuła wytrzyma próbę czasu, to może doczekamy momentu, w którym dziwna rozgrywka w Game of Triad, pojawiająca się w klasycznej odsłonie serialu Battlestar Galactica, będzie czymś całkowicie normalnym.      

 

źródło foto: 1, 2, 3, 4, 5

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook