Alien: Isolation

W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku!

Autor: Owen

gry

Jakiś czas temu miałem okazję dyskutować ze swoimi przyjaciółmi na temat najbardziej przełomowych momentów w historii całego kanonu Fantastyki Naukowej i pomimo różnych punktów widzenia, chyba wszyscy byliśmy zgodni co do jednej chwili – premiery filmu Alien w reżyserii Ridley’a Scotta.

Oczywiście można spekulować, czy dzieło z 1979 roku jest tworem samodzielnym koncepcyjnie, bowiem niektórzy fani dopatrują się w nim nawiązań do powstałego 14 lat wcześniej kosmicznego horroru Terrore Nella Spazio (Planet of The Vampires) w reżyserii Mario Bavy. Jednak mimo potencjalnych analogii, raczej nie wypada umniejszać wpływu, jaki na kino spod znaku Science-Fiction wywołał wspomniany obraz w roku swojej premiery, budząc do życia brudny, duszny i niebezpieczny Kosmos. Ale przede wszystkim, wpływając na dotychczasowe wyobrażenie o kosmitach i ich potencjalnych możliwościach.

Wszyscy wiemy, jak szybko i prężnie rozwinęła swoje skrzydła marka z Xenomorphami w tle, toteż chyba nikogo nie dziwi fakt, że z czasem doszło do wielu crossoverów, mutacji i podziałów w uniwersum Obcego, będących kolejnym pretekstem do rozwijania serii w nowych formatach. Akurat w tym momencie chciałbym nawiązać do rynku gier komputerowych (mówiąc w dużym uproszczeniu), reprezentowanym przez wiele zróżnicowanych tytułów, począwszy od platformówek i zręcznościówek, przez klasyczne beat-em-up’y, aż po współczesne strzelanko-skradanki. Mogłoby się wydawać, że tak atrakcyjna franczyza będzie działała wobec fanów niczym złoto na tolkienowskie smoki. Ale niestety tak nie jest, bo ostatnimi czasy – jako gracze – nie mieliśmy zbyt wielu powodów do radości. Czy najnowsza produkcja Segi, zatytułowana lakonicznie Alien: Isolation odczaruje złą passę?  

Piętnaście lat po zniknięciu matki w przestrzeni kosmicznej, Amandę Ripley odwiedza przedstawiciel korporacji Weyland-Yutani, niejaki Christopher Samuels, który informuje ją, że rejestrator z zaginionego statku rodzicielki – USCSS Nostromo, został zlokalizowany i jest obecnie przetrzymywany na pokładzie zdalnej stacji Sewastopol Freeport, krążącej po orbicie wokół gazowego giganta KG348, należącego do Seegson Corporation. Chris składa Amandzie propozycję nie do odrzucenia – zaprasza ją do kameralnego zespołu, który ma odzyskać czarną skrzynkę, a przy okazji pomoże młodej kobiecie poznać prawdę na temat losów jej mamy – Ellen. Ripley zgadza się i wraz z pozostałymi członkami załogi leci w stronę obiektu na pokładzie statku towarowego o nazwie Torrens. Po dotarciu na miejsce, kapitan Diane Verlain próbuje nawiązać kontakt radiowy z portem Sewastopolu, ale zamiast pozwolenia na dokowanie, słyszy tylko urywany bełkot wystraszonych ludzi, więc ze względów bezpieczeństwa, postanawia dryfować w pobliżu metalowego olbrzyma. Tym samym, trójka głównych bohaterów zostaje zmuszona do kosmicznego spaceru, który przerywa potężny wybuch w pobliżu stacji, rozrzucający śmiałków po całej okolicy. 

Główna bohaterka ma sporo szczęścia, bo podczas bezwładnego lotu zahacza o przypadkowe wysięgniki konstrukcji i dzięki temu, już kilka chwil później wchodzi na pokład Sewastopolu. Nawiązanie kontaktu z resztą załogi nie jest proste, jednak to nie brak łączności wywołuje przerażenie na twarzy młodej kobiety – okazuje się, że stacja może być w dużej mierze opuszczona, a jej mieszkańcy zostali zredukowani do małych zespołów, które ze strachu plądrują i zabijają każdego nieznajomego. Sytuację objaśnia przypadkowo spotkany mężczyzna o imieniu Axel, który z przerażenia dosłownie wykrzykuje prawdę w twarz Amandy – po statku grasuje jakaś nieznana forma życia, będącą typem niesamowicie sprawnego i odpornego na trudne warunki drapieżnika, zabijającego wszystko co żywe. Jakby tego było mało, androidy obsługujące obiekt zaczynają wariować i anihilują personel we własnym zakresie, dopełniając dzieła masakry. Panika i strach potęgują wrażenia osamotnienia, a systemy wentylacyjne nigdy nie są puste…

AI1AI2

Izolacja

Nieważne jak bardzo chciałbym zacząć od czegoś innego, to po prostu nie mogę. Bo pierwszym czynnikiem, który trzeba opisać w przypadku omawianej produkcji jest klimat. Tak, dokładnie – klimat przez wielkie K! Już samo intro gry wywołuje dreszcze, a widok menu złożonego z wizualizacji malutkiej stacji na tle ogromnej planety, dodatkowo okraszonej złowieszczą muzyką, obniży morale każdemu cwaniakowi, który myśli, że w ramach tego tytułu  będzie gromił zastępy Xenomorph’ów za pomocą jakiejś wielkiej armaty. Nic podobnego. Od samego początku człowiek czuje się jak zwierzyna, która jest totalnie bezbronna przez ok. 70 procent czasu rozgrywki i polega tylko na swoim sprycie. Ale to zaledwie preludium do pakietu doznań, jakie twórcy zaoferują nam podczas tej 30 godzinnej przygody. Bo muszę przyznać, że dawno nie czułem się tak wciągnięty w jakąś fabułę, która poza masą rozgrywki stricte gameplay’owej, oferuje również wspaniałe doznania wizualno-nastrojowe.

 

Z natury jestem leniwym estetą, więc potrafię docenić stylowe wzornictwo i jako fan pierwszego Obcego, jestem zachwycony wyglądem postaci i przede wszystkim samych lokacji, które przywodzą na myśl futurystyczne projekty pokładu Nostromo z późnych lat siedemdziesiątych. Bogactwo szczegółów, świetne dopasowane tekstury i charakterystyczne oświetlenie to czynniki doskonale oddające ducha retro fantastyki. A jak dodacie sobie do tego porozrzucane po całej stacji komputery z klasycznym system operacyjnym firmy Seegson, wyglądającym jak bliżej niezidentyfikowany przodek DOSa, to w pełni poczujecie dziwny klimat, jaki serwuje ów wirtualna przygoda. I choć często przyjdzie nam przemierzać te same lokacje, to absolutnie nie należy tego zjawiska traktować jako wady, tudzież ograniczenia programu – wręcz przeciwnie, taki proces tylko uwiarygadnia realność wnętrza statku i poniekąd jego ogrom.  

Podczas eksploracji portu Sewastopol będziemy mieli okazję zwiedzić wiele ciekawych miejsc, począwszy od centrum komunikacyjnego, przez wyspecjalizowane działy tematyczne, aż po zaplecze technologiczne całej konstrukcji. Wszystko utrzymane w znakomitej stylistyce i wierzcie mi – jeśli nie przerazi Was med-lab z porozrzucanymi wszędzie szczątkami ludzi i synetyków, to z pewnością zrobi to magazyn hibernacyjny, pełen kapsuł zawierających wyłączone androidy. Piękne widoki zza szyb okrętu, unoszące się w powietrzu drobiny i cała plejada innych bajerów tylko urozmaicają smak tej cyfrowej potrawy. Miłośnicy orbitalnych spacerów zaliczą kilka wyjść w otwartą przestrzeń, a fani Inżynierów i Space Jockey’a będą mieli okazję zwiedzić niesamowitą lokalizację podczas retrospekcji, sprytnie wplecionej gdzieś w połowie fabuły.    

Noisemaker

Jak już wcześniej wspomniałem, mechanika rozgrywki może zaskoczyć wszystkich miłośników FPSów, bo nie jest to typowa strzelanka, nastawiona na konkretną zadymę. Nie jest to nawet zwykły shooter – Izolacji bliżej do tytułów pokroju klasycznego Thief’a czy Dishonored, gdzie zamiast siły ognia, liczy się pomysłowość, szybkość i mówiąc kolokwialnie – niewidzialność. Im sprawniej umiesz się schować, tym lepiej na tym wyjdziesz i może dłużej pożyjesz. W tym celu autorzy rozlokowali po całej stacji masę skrytek, pojemników i innych miejsc, w które można się wcisnąć, by chwilę później obserwować stopy Obcego i jego nieprawdopodobnie długi ogon. A jeśli myślicie, że wystarczy wleźć do szafki, by drapieżca nie zauważył Amandy, to ponownie jesteście w błędzie. Bywa i tak, że potwór nachyla się nad wziernikami i zagląda do naszej kryjówki, więc najlepszym pomysłem jest wtedy wstrzymanie oddechu i cichutkie kucnięcie. Trzeba taki gameplay przeżyć samodzielnie, by zrozumieć atmosferę osaczenia fundowaną w trakcie rozgrywki. 

AI5

Ale nie jest też tak, że główna bohaterka bywa całkowicie bezbronna, bo z biegiem czasu w jej ręce zaczynają wpadać coraz poważniejsze argumenty, przemawiające za coraz odważniejszymi decyzjami. Oczywiście, zwykła siła ognia przydaje się głównie w przypadku ludzi, bo pokonanie syntetyka za pomocą broni palnej bywa śmiertelnie niebezpieczne, o potężnym agresorze z kosmosu nie wspominając. W jego przypadku skuteczny bywa tylko miotacz płomieni, bo jak każde dzikie zwierze, Xenomorph boi się ognia i zazwyczaj ucieka przed nim gdzieś w kierunku przewodów wentylacyjnych – ale tylko na chwilkę – dosyć szybko pojawia się z innej strony, rozzłoszczony i żądny krwi. Co ciekawe, w spotkaniu z każdym antagonistą dużo lepiej sprawdzają się wszelkiej maści przeszkadzajki, sprawnie odwracające uwagę. Do wyboru dostajemy cała paletę urządzeń, które Amanda może konstruować ze znalezionych tu i ówdzie części – ja tak naprawdę korzystałem może z trzech, z niezastąpionym noisemaker’em na czele. Samo menu wyboru tychże trudno nazwać intuicyjnie prostym w obsłudze, więc możecie sobie wyobrazić sytuacje, gdy trzeba szybko zaaplikować med-kita, a z nerwów niechcący klikacie zaraz obok np. na flarę – zgon na miejscu gwarantowany. I tutaj pojawia się pierwszy poważny minus produkcji, bo zmiana ekwipunku to w kryzysowych sytuacjach synonim śmierci. 

AI65AI7

A musicie sobie zdawać sprawę z tego, że zanim ukończycie przygodę, to z pewnością zaliczycie sporą liczbę zgonów. I nie pomoże wkuwanie układu poziomów na pamięć, bowiem jednym z atutów reklamowych produktu miało być losowe zachowanie głównego agresora. Jak to wygląda w praktyce? Ano różnie. Teoretycznie rzecz biorąc, indywidualizm drapieżnika jest widoczny i czasem nawet bardzo uciążliwy, jednak zdarzają się  momenty, gdy oskryptowanie programu widać gołym okiem – wtedy gracz jest prowadzony za przysłowiową rączkę. Osobiście, nie mam nic przeciwko scenkom fabularnym, które na takim układzie bazują, ale zdarzają się kiksy, które zwyczajnie uprzykrzają rozgrywkę. No i niech ktoś mi wytłumaczy, dlaczego Obcy nie atakuje w tej grze syntetyków, skoro w 2 części sagi królowa rozkwasiła Bishopa na kawałki?  

Awesomeness

Alien: Isolation to bez wątpienia świetnie zaplanowany i zrealizowany survival horror z akcją osadzoną w kipiącym od potencjału uniwersum Xenomorphów. To również dokładnie taki tytuł, jakiego mi zawsze brakowało w kontekście całej serii, przenoszący napięcie i poczucie osaczenia z sali kinowej przed monitor lub telewizor. Człowiek boi się kolejnych etapów, a jednak gra – i to jest właśnie doskonale świadectwo dobrej realizacji, która poza swoją grywalnością, sprawnie łączy wątki z pierwszego i drugiego filmu. Oprócz kilku drobnych bugów i ogromnych wymagań sprzętowych, program jest po prostu świetny i jeśli rozważacie jego zakup, to mogę z czystym sumieniem napisać – nie wahajcie się ani sekundy dłużej!  

źródło foto: 1

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook