Marvel’s Daredevil

Man Without Fear

Autor: Owen

seriale

Tym razem troszkę nietypowo, bo nim zacznę się wymądrzać na temat serialowych przygód Śmiałka, to muszę Wam w kilku zdaniach opowiedzieć, jak wyglądał mój pierwszy kontakt z bohaterami mieszkającymi w Hell’s Kitchen.

Otóż w 1990 roku miałem niecałe sześć wiosen na swoim dziecięcym karku i jak każdy przedszkolak, kończyłem zajęcia wczesnym popołudniem. A że człowiek jest w tym wieku zazwyczaj pod stałą kuratelą pracujących opiekunów, to wielu moich towarzyszy niedoli – rzecz jasna, od przymusowego leżakowania – musiało zawsze długo czekać na swoich rodziców. Mnie zazwyczaj wcześniej odbierał ukochany dziadek Wirgiliusz, który z nieukrywaną przyjemnością pełnił rolę domowego opiekuna i znosił wszystkie zachcianki swoich wnuków. Tak więc zabawki, konsole i kasety VHS z animowanymi wersjami Chuck’ów Norrisów, czy tam innych Turtlesów, były katowane non-stop, aż do powrotu rodziców. Jednak pomimo całej palety interaktywnych zabawek, skutecznie wypełniających życie ówczesnych dzieciaków, to właśnie komiks stał się bardzo ważnym elementem mojego dzieciństwa, który zacząłem poznawać dzięki nieżyjącemu już Wirkowi…

…a było to tak, że pewnego słonecznego dnia spacerowałem z dziadkiem po żywieckim parku i na obrzeżach tego zielonego serca miasta, zaraz obok przystanku autobusowego, przyciągnęła mnie do siebie jedna z kolorowych witryn modnych wtedy kiosków Ruchu, wewnątrz której Kaczor Donald walczył o moją uwagę z Myszką Miki, psem Pluto oraz całą masą innych kreskówek. I gdy już udało mi się naciągnąć kochanego seniora na jeden egzemplarz, to ku mojemu zaskoczeniu, sprzedawczyni podała mi zupełnie inny zeszyt. Szczerze mówiąc, do dzisiaj nie wiem, czy to zwykły przypadek, czy też może nieświadomość opiekuna, ale zamiast disney’owskiego herosa, dostałem szósty numer Punishera (!), który zmagał się w nim z przeogromnym złoczyńcą w białej marynarce, miażdżącym swoich oponentów samymi dłońmi. Tak wyglądało moje pierwsze spotkanie z Wilsonem Fiskiem, znanym szerzej w światku komiksowym pod pseudonimem Kingpin. Później dołączyła Elektra nakładem AS-Editor, w której pojawił się gościnnie Daredevil, ale akurat na rozwinięcie jego historii musiałem poczekać aż do 1995 roku i siódmego zeszytu serii Mega Marvel od TM-Semic.

Hell’s Kitchen, znana również jako Clinton albo Midtown West, to jedna z zachodnich dzielnic nowojorskiego Manhattanu, położona w przybliżeniu między 34 i 59 ulicą (w orientacji horyzontalnej) oraz wertykalnie od 8 Alei, aż do rzeki Hudson. Jest zapleczem transportowym, szpitalnym i magazynowym dla biznesowej dzielnicy Midtown Manhattan. Jej kiepska reputacja, której zawdzięcza swą „diabelską” nazwę, bardzo długo wpływała na ceny tamtejszych nieruchomości w porównaniu z resztą Manhattanu. W przeszłości Hell’s Kitchen była jednym z centrów nowojorskiego świata przestępczego, z mafią irlandzką na czele. Urodzili się tu lub wychowali m.in.: gangster Owney Madden, przemytnik alkoholu Bill Dwyer i szefowie gangu z zachodniego Manhattanu, tzw. Westies.

To również miejsce, w którym na świat przyszedł Matt Murdock – na pozór typowy dzieciak z okolicy, osierocony bardzo wcześniej przez matkę i wychowywany samotnie przez zapomnianego mistrza bokserskiego. I choć jego dzieciństwo nigdy nie należało do łatwych, to młodzian zawsze dzielnie znosił wszystkie trudy życia w biedzie i cieniu ojca nieudacznika. Uczciwość oraz gorliwa religijność mieszały się w ich mieszkaniu z nadużywanym alkoholem i domorosłą izbą przyjęć, gdy Murdock opatrywał i zszywał pokieraszowanego ojca do czasu…

…aż któregoś dnia, idący chodnikiem Matt zauważył niewidomego przechodnia na pasach oraz pędzącą w jego stronę ciężarówkę, nad którą kierowca stracił panowanie. Chłopiec bez chwili zastanowienia wyskoczył na jezdnię i zepchnął seniora na pobocze, ratując go przed niechybną śmiercią. Jednak podczas incydentu, hamujący pojazd stracił przyczepność wobec nawierzchni, gubiąc również część toksycznego ładunku. Pech chciał, że niezwykle żrąca substancja ze spadających beczek ochlapała twarz młodego bohatera, czyniąc z Murdock’a juniora kalekę na całe życie. Jednak mimo początkowej depresji, częściowa niepełnosprawność stała się dla niego ogromnym motywatorem do pokonywania kolejnych barier i słabości, a dzięki tajemniczemu Stcik’owi, pozwoliła rozwinąć pozostałe zmysły w zadziwiającym stopniu, czyniąc zeń kogoś naprawdę wyjątkowego.

DD1DD2

Netflix

Jak zapewne wiecie, Śmiałek nie miał szczęścia do adaptacji filmowych, czyniących z jego postaci raczej pośmiewisko i temat do żartów na długie lata, niźli obraz poważnego super herosa, siejącego postrach wśród bandziorów zachodniego Manhattanu. Fatalna obsada i kiepskie efekty w filmie z 2003 roku zrobiły swoje, ale paradoksalnie, to nie one zakończyły agonię tego dzieła. Klasycznym knockoutem okazała się ekranizacja przygód komiksowej ukochanej bohatera: Elektry Natchios, która ani nie wyglądała jak jej grecki pierwowzór, ani też nie przypominała topornym stylem walki delikatnej piękności i jej zwinnych ruchów. Jedynym plusem tego niezdrowego mashup’u był chyba prawdziwy romans i późniejszy związek Afflecka z panną Garner. Dlatego z perspektywy czasu i na podstawie aktualnych doświadczeń mogę śmiało napisać, że choć nie przepadam za cukierkową oprawą aktualnego MCU, to cenię sobie jego spójność konceptulaną, dzięki której bohaterowie zaczynają powoli grać w jednej drużynie. A gdy swoje pięć groszy dołoży do tego jeszcze nieobliczalny producent pokroju Netflixa, to strach się bać…

Na szczęście, autorska wizja Drew Goddard’a sprawdziła się doskonale, bo serialowy Daredevil dosłownie rozbił bank. Stało się tak głównie dlatego, że niemal całą akcję osadzono w bardzo przyziemnych realiach, dotykających oddolnych inicjatyw i problemów, z którymi zmagają się przeciętni ludzie. Paradoksalnie, to właśnie ci zwykli zjadacze chleba, będący w innych produkcjach jedynie tłem dla popisów nadludzi, mają w tej serii realny głos; w przeciwieństwie do narwanych i zaaferowanych swoimi sprawami herosów, stają się ostoją normalności i racjonalnego myślenia. Jednocześnie, Netflix uzupełnił portfolio Marvela o typowo ludzkich bohaterów z krwi i kości, mogących polegać jedynie na swoich umiejętnościach i wąskim gronie przyjaciół, obnażając przy okazji ogrom słabości w konkurencyjnych produkcjach. Nie znajdziecie w tej serii przypadkowych osób, nie uświadczycie łzawych przemian personalnych i w końcu – zobaczycie, jak wygląda gangsterskie życie od najgorszej i niezwykle brutalnej strony. 

DD3

Matt Murdock

Wydaje mi się, że najtrudniejszą sprawą w przypadku jakiejkolwiek ekranizacji jest odpowiedni dobór materiału źródłowego, z którego scenarzyści muszą wyłowić istotne wątki, by nie wypaczyć ogólnej wymowy pierwowzoru i przy okazji, pomieścić całą historię w określonym czasie. Zadanie staje się jeszcze trudniejsze, gdy w grę wchodzą rozbudowane cykle komiksowe, rozciągnięte fabularnie na przestrzeni wielu dekad przez różnych autorów – tak więc, który wątek wybrać? I co ma być motywem przewodnim? Na szczęście, w przypadku Śmiałka fundament jest stały, bo origin młodego Murdocka znają chyba wszyscy.

Troszkę inaczej jest natomiast z jego dorastaniem i osobliwą przemianą, dlatego w trakcie pierwszego sezonu przewijają się ze sobą pomysły zaczerpnięte z autorskiej publikacji Franka Miller’a i Johna Romity Jr. pt. Man Without Fear oraz z albumów wchodzących w skład Secret Wars. Dzięki takiemu połączeniu, możemy prześledzić cały proces inicjacji młodego prawnika, od dobrodusznego i okaleczonego małolata, aż po mściciela siejącego postrach w mieście. Dla Matt’a prawo i uczciwość stoją na równi z dekalogiem chrześcijańskim, a że bohater jest żarliwym katolikiem, to jego sposób pojmowania sprawiedliwości wpisuje się w konkretne ramy, dla których wentylem bezpieczeństwa jest zaprzyjaźniony ksiądz Lantom.

Aczkolwiek, nie tylko jego można określić mianem: spoiwa z rzeczywistością, od której początkujący heros czasami odpływa. Pierwsze skrzypce w tej kwestii grają jego najbliżsi przyjaciele: rubaszny, ale i błyskotliwy Foggy Nelson oraz Karen Page; z czego ten pierwszy to przyjaciel na dobre i na złe, żartujący w nawet najbardziej ekstremalnych sytuacjach (monolog w scenie z połamanymi schodami to prawdziwe mistrzostwo). Natomiast blond włosa niewiasta raczej nie jest tym (tą), za którą się podaje i skrywa parę sekretów, które poznamy zapewne w kolejnych sezonach. Nie mniejszy – choć za szybko ucięty – wkład w życie Śmiałka ma pielęgniarka Claire Temple, będąca (jak to słusznie zauważył Marcin z bloga Lektura Obowiązkowa) prawdopodobnie jakimś mixtem dziewczyny Luca Cage’a, czyli właśnie Claire Temple i naczelnej chirurg wszystkich domorosłych bohaterów z Nowego Yorku – Lindy Carter. I co by nie mówić o tej postaci, to Rosario Dawson zagrała tak naturalnie, że momentami sam miałem ochotę wyśmiać Murdocka, tudzież uronić łezkę wraz z graną przez nią bohaterką. Dla mnie to kreacja numer dwa tego show, ponieważ numerem jeden jest…

DD4

…Willson Fisk.Tak, dokładnie. Vincent D’Onforio zjadł w trakcie sezonu dosłownie każdego; zarówno w przenośni, jako aktor odkrywający powoli tajemnice granego przez siebie socjopaty, jak i fabularnie, pokazując, kto jest królem podziemia. Budowana od samego początku aura tajemniczości wokół „pracodawcy, którego imienia się nie wymawia” została szybko rozmyta i dosadnie podsumowana w czwartym odcinku, gdy nie panujący nad swoimi emocjami Kingpin zmiażdżył głowę jednego z oponentów za pomocą drzwi – i nie piszę o tym cliffhanger’ze przez przypadek, gdyż dla mnie była to jedna z najmocniejszych scen w serialach w ogóle. Zmienność nastrojów Fiska oraz jego lekko autystyczna natura pozwoliły scenarzystom na zaskakującą grę wobec emocji widza, bowiem po scenach z Vanessą łapałem się na tym, że momentami darzę tego wielkiego faceta empatią i taką zwykłą, męską przyjaźnią.

Ale czar prysł po ostatniej scenie z Benem Urichiem, który zginął moim zdaniem zbyt wcześniej. I skoro jestem już przy zbyt szybko ginących postaciach drugoplanowych, to zagadką jest dla mnie również nagła śmierć Lelanda Owsley’a, znanego z komiksów jako Owl. Choć wydaje mi się, że ostatnia rozmowa sędziwego księgowego ze swoim pracodawcą była w tej materii bardzo istotna – Leland wspomniał w niej o ogromnym majątku, który odziedziczą wspólnie z synem. I to właśnie jego potomek może się okazać w/w super-złoczyńcą. Czekam zatem na debiut Owl’a, ale przede wszystkim na innych antagonistów, wśród których warto wymienić Bullsyeye’a, Elektrę i zapewne zmieniającego strony Punishera.       

DD5DD6

Billy Cub

Reasumując, chciałbym serdecznie podziękować Netflixowi za tak wspaniały prezent urodzinowy, bowiem realizacja tego projektu to coś więcej, niż tylko telewizyjna adaptacja. To świetny przykład wiosłowania pod prąd w nurcie ogólnie przyjętych standardów, gdzie wszystko musi być ugładzone i znośne dla widza od 13 roku życia. A nie ma nic gorszego, niż pokazywanie przemocy bez jej realnych konsekwencji, ponieważ tak naiwna konwencja uczy młodych odbiorców bezmyślności i pokazuje, że pejoratywne działania nie niosą ze sobą żadnych następstw. Wszak, nie każdy człowiek ma siłę Iron Man’a i nie każdy jest w stanie wytrzymać tyle, co Steven Rogers. Z drugiej strony, taki kierunek rozwoju serii i wynikająca z tego popularność to sygnał dla decydentów z MCU, że najwyższy czas sprowadzić kilka nadmuchanych baloników na ziemię i dopasować ich lot do jakiegoś sensownego pułapu. Bo czasem, zamiast walki super tytanów o niespotykanej sile, człowiek woli podglądnąć naturalne relacje (i reakcje) zwykłych śmiertelników, którzy raczej uciekają przed walką, a gdy już zostaną do niej zmuszeni, to w swoich zmaganiach z przestępczością wykorzystują intelekt, dwa kijaszki zwane Billy Cub i swoje pięści…

 

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook