Rendez – Vous / Jean M. Jarre
Ostatni lot Challengera
Autor: Komandor Haku
muzyka
Wahadłowiec Challenger to drugi z serii wahadłowców amerykańskiego programu załogowych lotów kosmicznych, a pierwszy który uległ wybuchowi podczas dziesiątego startu; zginęło 7 członków załogi.
Gdy 28 stycznia 1986 roku doszło do katastrofy Challengera, większością osób obserwujących start były amerykańskie dzieci (szacuje się że 48% dzieci widziało owa tragedię w szkole, transmitowaną na żywo przez CNN), dla których musiał być to potworny szok. Co dalej? Prezydent Reagan ogłosił żałobę i powołał specjalną komisję Rogersa, dzięki której w wyniku badań wyszło na jaw, iż za katastrofą stoi zła organizacja pracy i procesów decyzyjnych wewnątrz agencji NASA. Katastrofa przerwała na 2,5 roku program lotów wahadłowców, wracając do niego we wrześniu 1988 roku udaną misją promu Discovery.
Wśród oglądających katastrofę najprawdopodobniej był Jean Michel Jarre, w owym czasie niekwestionowany król „muzyki elektronicznej dla wszystkich„, którego NASA poprosiła o uświetnienie nowym projektem muzycznym dwóch wielkich wydarzeń: 25- lecia powstania organizacji oraz 150-lecia miasta Houston, które miały zostać podsumowane niecodziennym wydarzeniem: pierwszym w historii wspólnym wykonaniem utworu przez muzyków na ziemi (Jarre) i w przestrzeni kosmicznej (jazzman i astronauta Ronald MacNair). Jak wspominał muzyk:
„Pamiętam, że tuż przed startem zadzwonił do mnie do Paryża Ron, mówiąc: 'wszystko jest gotowe, do zobaczenia za tydzień, oglądaj mnie w telewizji…„
Do samej uroczystości doszło dwa miesiące później, 5 kwietnia 1986 roku, kiedy to w Houston koncert muzyka upamiętniający zmarłych astronautów oglądało na żywo 1,3 miliona słuchaczy. Dziś jednak nie o koncercie w Houston, udokumentowanym zapisem na płytach pod nazwą Cities in Concert – Houston/Lyon, lecz o płycie zatytułowanej Rendez – Vous.
W 1986 roku Jean Michel Jarre był już spełnionym muzykiem, którego płyty Oxygene, Equinoxe, Magnetic Fields i Zoolook były kolejnymi świadectwami muzycznej świeżości i żywotności twórcy. O ile dwie pierwsze pozostawały w podobnym elektroniczno – popowym nastroju, o tyle Magnetic Fields i przede wszystkim eksperymentalny Zoolook, były świadectwem rozwoju muzyka, który prócz gigantycznych koncertów i prostych elektronicznych „pop – piosenek”, zagłębiał się w badania około muzyczne, m.in. nagrywając zmiksowane głosy ludzi różnych narodowości.
Do dziś płyta Zoolook wydaje się magnum opus Francuza; dziełem, które połączyło wiele kultur muzycznych, wywierając wpływ na przeróżne gatunki muzyczne, także te awangardowe. Stworzona w zaledwie dwa miesiące suita Rendez – Vous (dla porównania Zoolook był przygotowywany przez półtora roku) to miała być inna bajka, powrót do klasycznych struktur utworów, hymn pochwalny na cześć podboju kosmosu przez człowieka, muzyczna ilustracja symbiozy ludzkości z przestrzenią kosmiczną. Trudno powiedzieć, jak na całość wpłynęła katastrofa Challengera, ale płyta „Rendez – Vous” nie należy, ogólnie rzecz biorąc, do najweselszych płyt muzyka.
Całość rozpoczyna się ponurymi dźwiękami Fairlighta CMI, spod których wyłania się przepiękna, acz krótka melodia prowadząca i rozpoczynająca drugą część suity, prawie 11 – minutowego kolosa, w którym świadkujemy podróży kosmicznej na pokładzie statku, rozpędzającego się coraz bardziej, wiodąc słuchacza przez przeróżne nastroje – od euforii, poprzez niesamowicie narastające napięcie, aż do chwili zadumy. W tej części suity francuski muzyk prezentuje nam możliwości wszystkich cudeniek, jakie zgromadził w studio nagraniowym: przeróżne emulatory dźwięku, wspomniany Fairlight CMI, syntezator Mooga, czy kultowy ARP 2600; wszystkie one pracują, uwalniając owoce niesamowitej wyobraźni kompozytora w szeregu kolejnych melodii. Najpiękniejszą z nich Jarre „wypuszcza” w połowie utworu, gdzie na charakterystycznym, pełnym „szumów” pierwszym planie, znanym choćby z początkowych płyt, może ona wybrzmieć w pełnej krasie.
Pod koniec drugiej części suity powracają złowieszcze nastroje z początku albumu, pośród których chór Francuskiego Radia wyśpiewuje mroczną pieśń bez słów, nadając muzyce jeszcze bardziej podniosły, patetyczny wymiar. Pieśń trzecia, to oparty na „stojących” klawiszach mocno nastrojowy utwór, podsumowujący początkową, emocjonalną część albumu; plamy dźwiękowe imitują rozpad czegoś stałego, co przenosi wyobraźnię wprost do obrazów z katastrofy Challengera. To jeden z najsmutniejszych utworów muzyka, na tym albumie jednak nie najsmutniejszy…
Gdy wybrzmiewają te ponure tony, do głosu dochodzi „piosenkowość Jarre’a”, która zostaje zamknięta w czterominutowym, najbardziej chwytliwym utworze z płyty, oznaczonym jako część czwarta, rozjaśniającym nieco mrok całości. Część piąta wprowadza kolejne instrumenty, do tej pory nie słyszane na albumie: Casio CZ 5000, czy analogowy Prophet, które dodają całości indywidualnego szlifu, parafrazując i przypominając w niesamowitej mieszance kolejne motywy wybrzmiałe przed kilkoma minutami. To takie swoiste podsumowanie albumu, pełne tonów sekwencera, budujące klimat przed finałową kodą, najważniejszym utworem tego dzieła. Rozpoczynająca się dźwiękami imitującymi bicie serca szósta część Rendez – Vous to jedna z najpiękniejszych melodii nagranych przez muzyka. Saksofonowa kantylena (tutaj grana przez Pierre’a Gosseza) miała być zagrana przez MacNaira w przestrzeni kosmicznej, zaś całość miała stać się wspominanym przeze mnie wcześniej punktem kulminacyjnym wielkiego święta, do jakiego szykowała się NASA. Posłuchajmy:
Rendez – Vous sprzedała się w ilości trzech milionów kopii, co było kolejnym sukcesem muzyka a zarazem ostatnim jego numerem jeden na listach sprzedażowych we Francji. Krótki to, bo niespełna 40-minutowy album, tak jak i krótki (dokładnie 73 – sekundowy) był ostatni lot Challengera. Warto poświęcić mu ten czas, a ujawni przed Wami swe mroczne i niespotykane piękno.
Wejdź na pokład | Facebook