Wonder Woman

Historia pięknie odczarowana

Autor: Owen

filmy

Gdy ponad rok temu zobaczyłem pierwsze zapowiedzi filmowej awantury Gacka z Supciem od Warner Bros, to zastanawiałem się, w jaki sposób oraz w jakiej roli zadebiutuje tam Diana Prince, znana również jako Wonder Woman.   

A trzeba przyznać, że po seansie wspomnianego filmu miałem emocjonalną zgagę przez bardzo długi okres czasu. Nie dlatego, że Snyder do spółki z Goyer’em stworzyli coś totalnie niestrawnego pod względem fabularnym, bo akurat to już wtedy wytłumaczyłem tymi słowami: 

Wydaje mi się, że wystarczyłoby oprzeć tę część opowieści na kontraście – pokazać Wayne’a jako zdenerwowanego, ale zachowującego rozsądek obserwatora, stopniowo przygotowującego się do pojedynku życia, który w międzyczasie odkrywa intrygę Luthora i ostatecznie staje do finałowej potyczki po stronie Klarka Kenta. Lex Luthor Jr. mógł się okazać kluczem do sukcesu tej produkcji, gdzie jako szalony demagog, pociągający za sznurki i nakręcający spiralę przemocy, powinien na końcu filmu wskoczyć w znany z komiksów power armor i w ramach finałowej bijatyki, zetrzeć swoje rękawice z przyszłymi członkami Ligi Sprawiedliwości.

Lecz z powodu nieprzemyślanej decyzji o wprowadzeniu do historii zadziornej Amazonki i w rezultacie, zafundowaniu jej bardzo niekorzystnego debiutu, który absolutnie nie wynikał z potrzeby scenariusza, tylko z chęci szybkiego wykreowania uniwersum. Wyszło sztucznie i bez sensu, o czym również wówczas pisałem: 

Konia z rzędem temu, kto mi racjonalnie wytłumaczy, po co w tej adaptacji umieszczono Wonder Woman? W rzeczywistości, to postać z ogromnym potencjałem, który scenarzyści rozmienili na drobne. I to jeszcze w jakiejś mało popularnej walucie, ponieważ jej całkowity wpływ na fabułę był jak korzystanie z cheetów w grach – nie dajesz rady, to wpisujesz kod ułatwiający rozgrywkę.

Czy w obliczu takiej katastrofy i słabiutkiego Suicide Squad, solowy 'origin story’ Diany był rzeczywiście dobrym pomysłem? Był na pewno potrzebny wytwórni, która z uporem maniaka zatrudniała przy kolejnych produkcjach tych samych szaleńców, nie rozumiejących materiału źródłowego i psujących każdy kolejny film z trykociarzami. Czasem trzeba zrobić krok wstecz, żeby móc zrobić dwa kroki naprzód. Dlatego uważam, że powrót do źródeł i stopniowe budowanie życiorysu postaci to szalenie ważne kwestie w kontekście planowego uniwersum. Nawet jeśli rodziło się ono w bólu i niepotrzebnym mroku. Aczkolwiek, nie będę się rozwodził na temat samej fabuły, bo to raczej dosyć oklepana historia, tylko skieruję swój wzrok na dwie najważniejsze zależności, z których pierwszą było doskonałe posunięcie w postaci angażu Patty Jenkins na fotel reżyserski.

Nie tylko dlatego, że to wschodząca gwiazda młodego pokolenia wizjonerów, stojących po drugiej stronie kamery. Ale przede wszystkim z powodu jej doskonałego wyczucia tematu i czegoś na kształt kobiecej intuicji w pracy z aktorami, co poskutkowało niezwykle plastyczną kreacją przedstawionego świata. A także bardzo oryginalną relacją pomiędzy dwójką głównych bohaterów, która zalicza chyba wszystkie możliwe etapy typowego zauroczenia i romansu, ale bez przesadnej egzaltacji. To bez wątpienia ogromny atut omawianej produkcji, która poza efektownymi scenami walk, zaspokoiła jeszcze jedną, super ważną potrzebę społeczną – dała ludziom pierwszą superman’kę z prawdziwego zdarzenia, stojącą w jednym rzędzie z (a nawet przed) innymi herosami. Teraz każda mała dziewczynka chce być jak księżniczka Diana. No i super.   

źródło foto: 1, 2

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook