Top 7 filmowych rozczarowań z 2019 roku

Subiektywne zestawienie najgorszych filmów fantastycznych

Autor: Owen

filmy

W zeszłorocznym zestawieniu królowały dwie kategorie: spore, kinowe blockbustery i kilka filmów wyprodukowanych z myślą o rynku VOD. Czynnikiem spajającym tę listę był przede wszystkim obszar pochodzenia/produkcji wspomnianych utworów…  

…czyli głównie Stany Zjednoczene i Europa. A że mieszkamy na Starym Kontynencie, to nietrudno zgadnąć, skąd akurat taki dobór treści. Jednak w tym roku sytuacja wygląda trochę inaczej, ponieważ coraz szerszy dostęp do zasobów za pomocą platform streamingowych znacznie ułatwia konsumowanie popkultury z coraz odleglejszych (dla nas) regionów świata. Dlatego moja tegoroczna anty-topka obejmuje również niektóre utwory z azjatyckiej części geekversum, dostępnego m.in. za pośrednictwem Netflixa, HBO czy Prime. 

Być może to kwestia innej kultury, może to problem zupełnie innych oczekiwań, ale niestety znakomita większość w/w utwórów nie przypadła mi do gustu. Trudno powiedzieć, czy inicjatorzy futurystycznego kina azjatyckiego tworzą swoje produkcje z myślą o globlanym odbiorcy, czy bardziej kierują się w swojej pracy oczekiwaniami lokalnego rynku. I później tylko sprzedają prawa do emisji po drugiej stronie globu, jednocześnie nie patrząć na oceny krytyków. Na szczęście, możemy to sprawdzić w domowym zaciszu i wydać subiektywny werdykt. By sprawiedliwości stało się za dośc, muszę napisać, że nasi’ też nieźle w tym sezonie nabroili. Zresztą, sprawdźcie poniżej:   

Miejsce 7 – Shanghai Fortress 

Po seansie Fortecy… utwierdzam się w przekonaniu, że konwencja anime nie powinna romansować z kinem aktorskim. To, co charakterystyczne i wybaczalne na płaszczyźnie animacji, w adaptacji filmowej po prostu kłuje w oczy. Bynajmniej, nie piszę tutaj o jakimś konkretnym utworze, tylko o samej koncepcji, która dla normalsów spoza Fandomu będzie niezwykle kaszaniasta i naiwna. A taki właśnie jest ten film, który z jednej strony serwuje nam ciekawe sekwencje walk i rozwiązań militarnych, ginących w bigosie skomponowanym z bohaterów (i ich relacji) bez charyzmy. Nie o takie inwazje walczyłem! 

Zobacz zapowiedź filmową: Shanghai Fortress

Miejsce 6 – Hellboy (2019)

Gdyby ktoś kiedyś zapytał mnie o to, jak wygląda kręcenie filmu na bazie komiksu przez twórcę, który nigdy nie czytał tego komiksu (ani komiksów w ogóle), i który zupełnie nie czuje klimatu podejmowanego dzieła (choć próbuje je adaptować kadr po kadrze), to od razu wskazałbym nowego Hellboy​’a. Dlaczego? Bo nic tu do siebie nie pasuje, począwszy od kiepsko adaptowanej fabuły, poprzez słabe CGI, aż po całkowitą, marketingową (a także wizualną) dekapitację tytułowego bohatera (zmieniającego strony swojej wielkiej łapy w zależności od ujęcia) i będącego przy okazji autoparodią Diabła z BBPO. Pierwszy raz od dawna ziewałem w kinie, czekając z utęsknieniem na koniec tego koszmaru.

Zobacz zapowiedź filmową: Hellboy

Miejsce 5 – Terminator: Dark Fate

James Cammeron zapadł na tę samą chorobę, co Ridley Scott i w 2019 roku zaserwował nam film sprzed trzech dekad. Miast skupić się na tym, co było siłą napędową dwóch pierwszych utworów – czyli doskonale ujętego kontekstu czasów oraz wyeksponowania (a może nawet przerysowania) obaw ówczesnego społeczeństwa wobec maszyn i AI – James poszedł na łatwiznę i zatrudnił m.in. znienawidzonego przez mnie Davida Goyera (scenariusz), który kolejny raz udowodnił, że jest kiepskim wyrobnikiem z ery VHSów.

Nic się w tym filmie nie klei kupy, począwszy od idiotycznej sceny śmierci młodego Connora, przez koślawy i okropnie naiwny motyw wybrańca, aż po akcje w stylu F&F (samolot) lub ostateczną walkę pomiędzy maszynami (Arnold, serio? Gdy trzymałeś szkielet swojego następcy, mogłeś go od razu wrzucić w wał korbowy i zamknąć temat!). Sarah to zgorzkniała alkoholiczka, w/w Arni-Carl to stateczny ojciec (wtf?!), a Dani, czyli strachliwa dziewczyna, która po kilku chwilach zostaje komandosem i dowódcą przyszłego ruchu oporu. Normalnie facepalm!

Przejdź do omówienia filmu: Terminator: Dark Fate

Miejsce 4 – Brightburn

Pomysł na luźną adaptację evil Supermana był obiecujący. I gdyby scenarzyści poprowadzili narrację w taki sposób, że widz miałby wątpliwości wobec tego, czy to rzeczywiście kosmiczny nastolatek jest master-butcherem, to kto wie – może wyszłoby z tego na serio dobre widowisko, oparte przede wszystkim na psychozie. Niestety, tak się nie stało. Ostateczny kształt tego utworu to fabularna mielizna, którą skleja miałka i do bólu przewidywalna historia, wypełniona stereotypowymi postaciami (czyt. mięsem armatnim do rozkwaszenia) i niemożliwa do przetrawienia ilość jump-scare’ów. Ba! Brightburn to jeden wielki 'szarpacz’ nerwów, w takim tanim, prostackim stylu.    

Zobacz zapowiedź filmową: Brightburn

Miejsce 3 – Doom: Annihilation

Czy budżetowa wariacja na temat kultowej gry, opartej na brutalności i koszmarze, może się udać? Nie w tym przypadku, bo nowy Doom to Nikifor wśród współczesnych horrów – niby straszny, a jednak bardziej śmieszny. Nie ma sensu opisywać jakoś szerzej jego wad, bo zabrakłoby mi klawiatury. Więc jako przestrogę przypomnę, że ten kiepsko sklejony kolaż, złożony z najbardziej ogranych motywów w horrorach to projekt, od którego nawet obecny właściciel praw do marki postanowił się odciąć. I bardzo dobrze.     

Zobacz zapowiedź filmową: Doom: Annihilation

Miejsce 2 – High Life

Z wypiekami na twarzy śledziłem każdą wzmiankę o filmie Claire Denis, aż w końcu udało mi się zdobyć bilety do kina studyjnego. I jakież było moje zdziwienie, gdy zamiast obiecywanej, artystycznej wirtuozerii o podłożu egzystencjalnym, obejrzałem niskobudżetowego gniota! Mówiąc wprost: po wyjściu z sali czułem się zwyczajnie oszukany. Fabuła jak z taniego B-klasowca – opakowana w kiepską scenografię i dopchana tekturowym aktorstwem – próbowała poruszać tematy, które przewalcowano w kinie SF milion razy, tylko w dużo lepszym wydaniu. No i oczywiście próba szokowania golizną i brutalnością, co w obu przypadkach wyszło po prostu tandetnie. Jako pointę przywołam moment z pokazu przedpremierowego, gdy aktorzy pokroju Agaty Buzek, pytani o sedno filmu, nie potrafili jednoznacznie odpowiedzieć i unikali reporterów. 

Przejdź do omówienia filmu: High Life

Miejsce 1 – The Wandering Earth

Fantastyczna proza Liu Cixina to spory powiew świeżości na europejskim rynku wydawniczym. Zupełnie inne spojrzenie na sprawy, które frapuja rodzimych naukowców i literatów, powoduje, że m.in. niezwykle cieżko oderwać się od lektury kolejnych tomów z trylogii pt. Wspomnienie o przeszłości Ziemi (której akurat patronuję medialnie). Niestety chińska machina filmowa – subtelnie wspierana przez ichniejszą propagandę – jest na etapie Hollywood z wczesnych lat dziewięćdziesiątych i kolejne produkcje, które napływają do nas ze wschodu, mogą się wydawać strasznie naiwne tudzież przerysowane. Nie inaczej jest z Wędrująca Ziemią, gdzie odarto z detali pomysł autora na rzecz kiczowatego kina nieprawdopodobnej akcji. Bezsens goni tutaj bezsens, a level heroizmu jest kilkukrotnie wyższy, niż poziom testosteronu w filmach sensacyjnych z ery VHSów. Szkoda, bo to zmarnowany potencjał. A wierzcie mi, utwory tego pisarza to naprawdę świetny materiał do ekranizowania. 

Zobacz zapowiedź filmową: The Wandering Earth

fotosy: 1

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook