Stranger Things

Kids in Danger!

Autor: Owen

seriale

Żyjemy w naprawdę ciekawych czasach pop-kulturowej ekspansji. Szczególnie w kwestii rozwoju telewizyjno-dostępowej oferty programowej, która mutuje z ogromną werwą i zaskakuje nas rokrocznie, wprowadzając do swojego krwiobiegu coraz ciekawsze narkotyki.

Bo gdybym musiał jakoś określić zjawisko współczesnej serialomanii i jej rosnący wpływ na społeczeństwo, to wybrałbym dokładnie taki epitet. Przemyślane i dopracowane produkcje to domena wielu znanych i lubianych stacji, ale też pole do eksperymentów dla mniejszych pretendentów na rynku elektronicznej rozrywki, uzależniających wolny czas swoich fanów od kolorowych seansów. Teoretycznie mogłoby się wydawać, że to fajny biznes, bo przyjemność twórcza i zarobek w jednym. W praktyce to morderczy rynek, gdzie popularność mierzy się ilością widzów, a każdy kolejno zamówiony sezon może być powodem do dumy dla danego producenta. Trzeba przy tym pamiętać, że rozmach finansowy i potężne zaplecze reklamowo-marketingowe trudno już dzisiaj kojarzyć z gwarancją sukcesu.

Czynników wpływających na taki stan rzeczy jest znacznie więcej. Dzisiaj angaż w popularnym proceduralu bywa bardziej pożądany, niż role kinowe. A sami wykonawcy, zamiast artystycznej emerytury, traktują mały ekran jako medium docelowe w swoim dorobku artystycznym. Co przez wzgląd na jakość kreacji, bardzo mnie cieszy. Do tego dodajmy świetne pomysły oraz sensowną realizację i mamy potencjalny hit. Lecz w przypadku każdej reguły zdarzają się wyjątki, dlatego wypada zwrócić uwagę na to, jak bardzo zmieniły się preferencje. Teraz liczy się pomysł i jakość wykonania, więc kilka obiecujących scenopisów, które cierpliwie przeleżały w szufladach pewnie niejedną dekadę, doczekało się w końcu porządnej realizacji. I bardzo dobrze. Jednym z takich projektów jest pierwszy sezon niezwykle wciągającego serialu Stranger Things, popełniony dla Netflixa przez braci Matta i Rossa Dufferów.

W Harrison, małym miasteczku gdzieś na północnych obrzeżach USA, życie toczy się w niezwykle leniwym tempie. Mieszkańcy tworzą barwną i raczej mocno stereotypową społeczność gdzieś z początku lat 80, typową dla klimatu małomiasteczkowych regionów kraju. Poza drobnymi wygłupami ze strony zadziornych nastolatków, nic specjalnego się nie dzieje. Dorośli wiodą spokojne i stateczne życie, młodzież przechodzi okres buntu w rytmie The Clash, a jedynym zmartwieniem szeryfa jest poranny kac i filiżanka pobudzającej kawy. Mogłoby się wydawać, że w tak sielankowym otoczeniu stagnacja będzie normą, a kronikę towarzyską zdominują wiadomości o szkolnych romansach i rozstaniach. Jednak pewnej nocy dochodzi do bardzo dziwnej awarii w lokalnej elektrowni, przez którą dosłownie znika mały chłopak o imieniu Will. Rodzina, sąsiedzi i paczka najbliższych przyjaciół wyruszają na poszukiwania małolata, krok po kroku odkrywając coraz bardziej zaskakującą prawdę.

Demagorgon

Spróbujcie sobie wyobrazić, że Wasze życie to element jakieś ogromnej gry fabularnej, rozstrzyganej przez niewidzialnego narratora. Każda sterowana przez niego figura to jakaś ciekawa przygoda lub zaburzenie istniejącej czasoprzestrzeni i realny problem dla Was oraz waszych bliskich. Jakikolwiek potwór to pełnoprawne zagrożenie, którego nie da się powstrzymać byle zaklęciem ochronnym. Realnie patrząc, w pojedynkę nie macie szans w takim starciu i jesteście skazani na zagładę. Ale w gronie przyjaciół, wasze statystyki rosną wprost proporcjonalnie z każdym nowym członkiem grupy. W końcu, w drużynie raźniej i bezpieczniej. Aż tu nagle, mistrz gry zarządza losowy kataklizm i stawia Was w sytuacji bez wyjścia.

ST_1ST_3

W omawianym serialu, takim ostatecznym rozdaniem kart ze strony nieprzewidywalnego losu jest nieudany eksperyment wojskowy, w wyniku którego tajna agencja rządowa otwiera w swojej placówce wejście do innego wymiaru. I na domiar złego, przestaje na tym zjawiskiem w jakikolwiek sposób panować. Czy taki scenariusz brzmi dla Was znajomo? Pewnie tak, bo jako fani fantastyki, wszyscy wałkowaliśmy podobne motywy już wiele razy. Lecz akurat w tym ujęciu, to nie jest tylko zlepek kilku teorii spiskowych, podkoloryzowanych na potrzeby serialu, a realne nawiązanie do rzeczywistego programu, który można uznać za czarną plamę w historii USA.

MKUltra

* …to kryptonim kontrowersyjnego, początkowo ściśle tajnego projektu badawczego prowadzonego w latach 50. i 60. przez Centralną Agencję Wywiadowczą Stanów Zjednoczonych. Projekt został ujawniony i oprotestowany przez dziennikarzy i komisje śledcze Prezydenta i Kongresu USA (Komisję Rockefellera i Komitet Churcha). Na podstawie ustaleń śledztwa, celem projektu MKUltra było zbadanie możliwości sterowania pracą ludzkiego mózgu i kontroli umysłu z wykorzystaniem substancji chemicznych (w tym środków psychodelicznych, m.in. LSD), bodźców elektrycznych, analizy fal mózgowych i form percepcji podprogowej. Według wielu relacji, badania były często brutalne i odbywały się także na nieświadomych ich celu obywatelach USA, czasem z tragicznymi skutkami.

ST_6

Program, składający się z ok. 150 oddzielnych podprojektów, został po raz pierwszy opisany w 1974 r. przez dziennik The New York Times, i wkrótce stał się przedmiotem serii dochodzeń rządowych. Mimo zniszczenia większości dokumentacji dwa lata wcześniej na polecenie ówczesnego dyrektora Agencji, Richarda Helmsa, specjalne komisje – Church Committee powołany przez kongres, oraz prezydencka Rockefeller Commission – potwierdziły doniesienia gazety. Pokrewnymi projektami z okresu zimnej wojny były między innymi Bluebird (badania nad tworzeniem fałszywych wspomnień i zamazywaniem pamięci, przeprowadzane także z udziałem dzieci) oraz Artichoke (metody przesłuchań wykorzystujące hipnozę, substancje narkotyczne, itp). Podobne prace prowadzone były też przez wywiady Kanady, Wielkiej Brytanii, Związku Radzieckiego i innych krajów.

Kids in Danger!

Pomysł na taki zarys akcji to niewątpliwie ryzykowny koncept, ale jednocześnie doskonały wybór w erze coraz większej popularności tematyki retro. Normalnie powiedziałbym, że scenariusz bazujący na ogromie sprawdzonych klisz będzie nudny i oklepany. I w sumie, nie ma w nim nic zaskakującego pod względem fabularnym. Innowacyjna jest za to forma podania, stylizowana na sposób wypracowany przez Quentina Tarantino, z dużym naciskiem na starannie wyselekcjonowane motywy i nawiązania, które kochają wszyscy miłośnicy fantastyki i dawnej pop-kultury. Toteż, przez kadry przewijają nam się plakaty z The Thing, Jaws i Evil Dead, główni bohaterowie grają w Dungeons & Dragons, często nawiązując słownie do mitologii Tolkiena. W wielu innych ujęciach czuć wpływ twórczości H.P. Lovecrafta, Stephena Kinga czy Stevena Spielberga, od których zaczerpnięto sporo pomysłów, m.in. w kontekście całej otoczki filmu Poltergeist, It oraz dużo młodszego Super 8. A to tylko malutka część referencji, jakie można wyłowić z pierwszego sezonu.

ST_4ST_5

Tylko jest jedno małe ale. Aby machina złożona z tak wielu różnych części zaczęła prawidłowo działać, musi zostać spełniony jeszcze jeden warunek: do odegrania całej przygody powinna zostać zaangażowana pasująca i czująca klimat obsada aktorska. Główni bohaterowie winni przyciągać widzów swoim zróżnicowaniem wizualnym i behavioralnym, a także czymś na kształt młodzieżowej charyzmy. Czy na etapie pre-produkcji to się udało? Po zakończeniu pierwszego sezonu mogę śmiało napisać, że dobrane grono spisało się na złoty medal. Wzorem klasycznych tytułów w stylu Goonies, E.T. czy The Explorers, paczka przyjaciół naprawdę pozytywnie wpływa na odbiór dzieła. Filtruje, przeżywa i ilustruje niebezpieczne wydarzenia oczami dzieci, ale nie ucieka od trudnych tematów, takich jak problemy rodzinne, ostracyzm społeczny, a nawet kwestie feministyczne, bo takie również przewijają się w trakcie seansu.

Oczywiście, Strager Things to nie tylko dzieciaki, dlatego należy przyklasnąć również tym bardziej doświadczonym aktorom, przede wszystkim za ich niesamowite wyczucie klimatu. Szeryf i jego pokręcona gromadka policjantów, Joyce Byers i jej cwany eks maż Lonnie, szpaner Steve i outsider Jonathan, czy też purytańscy rodzice Nancy Wheeler to bardzo fajnie odegrane stereotypy, które zawsze w kluczowych momentach przełamują wirtualne bariery swoich ograniczeń, narzucone przez dogmaty współczesnego kina. W dużym uproszczeniu: nikt ani nic w tej produkcji nie jest, ani też nie dzieje się przez przypadek. Nawet pseudo sielankowe zakończenie ma swój złowieszczy wydźwięk, który podkreślają sprytnie dobrane kompozycje muzyczne. Jako fan gatunku New Retro Wave i Synth, jestem pełny uznania za taki dobór tematów przewodnich, bo rzeczony serial to przy okazji majstersztyk audiowizualny i coś na kształt niewidzialnej szafy grającej ze starszymi utworami, które warto sobie przypomnieć. Albo całkiem w nie wsiąknąć, jak Wade Watts z powieści Ready Player One. W końcu, to mniej więcej podobny stopień szaleństwa…

* źródło: wikipedia.org, foto: 1

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook