Horizon Zero Dawn

Najpiękniejsza przygoda w tym sezonie!

Autor: Owen

gry

Prawie zawsze, gdy na horyzoncie mojego wolnego czasu pojawia się widmo kolejnego sandoboxa, którego nie wypada nie znać, to zaklinam rzeczywistość, że już nigdy więcej nie dam się wciągnąć w taką zabawę. 

A potem odpalam program i znikam na minimum pięćdziesiąt godzin. Dlatego z premedytacją omijam trzeciego Wiesława i po kawałeczku podskubuję Grand Theft Auto 5, bo wiem, do czego może doprowadzić wmawianie sobie, że to jeszcze tylko godzinka, jeszcze tylko jeden quest i koniec. W dobrze zaprojektowanym i wciągającym fabularnie świecie można się bardzo łatwo zatracić, gubiąc kontakt z rzeczywistością na wiele dni. Mój najnowszy rekord to sto trzydzieści godzin w czwartym Fallout’cie, co wbrew pozorom, wypada naprawdę blado przy wynikach fanatyków Geralta czy osobach budujących całe światy z klocków Minecraft.

Więc może warto sobie zadać kilka pytań: co tak przyciąga ludzi do otwartych światów w cyfrowym wydaniu? Jakie czynniki muszą zostać spełnione, by gracze nie czuli się znużeni, tudzież rozczarowani zbyt małą pulą możliwości lub co gorsza, powtarzalną sekwencją wydarzeń? Jak sprawić, by nawet wymagający odbiorcy chętnie wracali do konkretnych tytułów i traktowali je jako bardzo miłą odskocznię od realnej prozy życia? Odpowiedzi jest pewnie tyle samo, ilu jest ekspertów. Lecz dla mnie najważniejszy będzie w takiej sytuacji balans, skupiający w idealnych proporcjach tematykę, fabułę, jakość wykonania i tzw. miodność rozgrywki. Czy najnowsze dzieło Guerilla Games, zatytułowane Horizon Zero Dawn wpisało się w ten schemat?  

Mała, rudowłosa Aloy to plemienny wyrzutek. Znaleziona jako niemowlę we wnętrzu świątyni Bogini, była od najmłodszych lat szykanowana za brak biologicznej matki i spychana poza obszar wspólnoty plemienia Nora. Odrzucona przez ogół, została oddana w opiekę innemu wyrzutkowi – doświadczonemu łowcy o imieniu Rost i pod jego okiem pobierała lekcje survivalu oraz zdobywała wiedzę potrzebną do przetrwania w dziczy. Jak to zazwyczaj bywa z rezolutnymi dziećmi, pewnego dnia podczas zabawy protagonistka wpadła w skalną szczelinę, która okazała się tajemniczą kryptą przedwiecznych, skrywającą dziwny skarb. Od tego momentu Aloy przeczuwała, że jej życie skrywa jakąś tajemnicę. Wiele lat później, zepchnięta na margines społeczny młoda kobieta chce w końcu udowodnić swoją wartość i staje do wymagającej próby, by zdobyć trofeum łowczyni i stać się pełnoprawną członkinią całego klanu.

A wierzcie mi, to dopiero początek tej zapierającej dech w piersiach opowieści. Przed w/w próbą plemienną wydawało mi się, że pokonałem już całkiem spory kawałek gry, ale z perspektywy czasu mogę jedynie parsknąć śmiechem, pisząc, że to zaledwie malutki przedsmak tego, co się dzieje później. Kolorowy i niezwykle absorbujący świat to miejsce piękne, ale i niebezpieczne, powoli odradzające swój biologiczny potencjał po apokalipsie sprzed milenium. Jednak nie w klasycznym, czysto organicznym stylu, a z domieszką jakiejś bliżej niesprecyzowanej technologii przedwiecznych, zapełniającej planetę mechaniczną fauną. Takie tajemnice i domysły będą nam towarzyszyły przez całą opowieść, a stopniowe odkrywanie prawdy okaże się nie lada wyzwaniem. A także przyjemnością.     

Głównie ze względu na wciągającą fabułę, świetną mechanikę sterowania i niesamowicie zróżnicowany obszar działań. Piękno tego cyfrowego świata jest oszałamiające i jako doświadczonemu graczowi, z trudem przychodzi mi wymienienie trzech równie szczegółowo przygotowanych konkurentów. Świetne rozplanowane obszary, leżące gdzieś w okolicach dawnego Colorado Springs, Denver i Salt Lake City, to kraina dająca ogromne możliwości pod kątem podróży, eksploracji i samej walki. To również miejsce karzące wszystkich śmiałków za lekkomyślność i zbyt dużą pewność siebie. Zakres mapy dotyka wielu zróżnicowanych obszarów, począwszy od pokrytych lodem szczytów górskich, przez umiarkowany klimat tajgi, aż po gęstą dżunglę i zwykłe pustynie.  

Rzecz jasna, nie są to tylko obszary z pięknie wkomponowaną florą i fauną. Praktycznie w każdym typie geograficznej krainy będzie trzeba wykonywać jakieś zadania, odwiedzając fantastyczne miasta, z majestatycznym Południkiem na czele, nadmorskim portem Zaćmienia czy górską twierdzą Carja, z której rozciąga się tak piękny widok, że grzechem byłoby nie skorzystanie z tamtejszych tarasów widokowych. Ale to tylko ułamek tego, co można zobaczyć w trakcie przygody. Bo w świecie jutra jest też cała masa pradawnych ruin, wraków, bunkrów produkcyjnych oraz niezwykle przerażające, mechaniczne truchła maszyn klasy Tytan, które zastygły w pozycjach bojowych i obecnie współtworzą post-wojenny krajobraz. A żeby jeszcze bardziej podkręcić doznania audio-wizualne, proponuję odwiedzać poszczególne miejsca o różnych porach dnia i nocy, a także w trakcie upałów, burz oraz zamieci. To, co się dzieje wtedy dzieje na ekranie, jest nie do opisania.

Maszyny

Wisienką na torcie kreacji jest w/w mechaniczna fauna, reprezentowana przez całe spektrum dziwnych maszyn – od zwykłych i raczej neutralnych roślinożerców, przez imitacje wszelkich typów drapieżników, aż po chodzące i latające fortece w postaci Gromoszczęków, Behemotów i Burzoptaków. I choć na pokonanie każdego z tych stworów jest jakiś sposób, to według mnie najlepsze są dwa warianty działań: korzystanie ze specjalnych strzał, odrywających całe elementy pancerza i przejmowanie kontroli nad danym wrogiem, najlepiej w sytuacji, gdy ten będzie mógł walczyć za nas. Zupełnie inną taktykę trzeba obrać na okiełznanie tzw. Żyrafy, czyli majestatycznego olbrzyma, przypominającego skrzyżowanie Brachiozaura z wizjami Slavadora Dalego. W tym przypadku trzeba korzystać ze…

… zdolności motorycznych Aloy. A jest w tej materii co robić, bowiem rudowłosa łowczyni to niezwykle wygimnastykowana i sprawnie pokonujące przeszkody postać, nie stroniąca nawet od niebezpiecznych spacerów po linie czy wysokogórskich wspinaczek (cały czas mam przed oczami momenty, gdy bohaterka przeskakuje szersze rozpadliny, a czas specjalnie zwalnia, by podkreślić dyskusyjną odległość – coś pięknego). Ta niezwykle silna i naturalnie piękna kobieta jest również totalnym zaprzeczeniem szowinistycznych komentarzy internetowych narzekaczy. Gra pokazuje jej przemianę, a także zdobywane z czasem doświadczenie. Bieganie, przeskakiwanie i wykonywanie efektownych ślizgów to podstawa walki w tym uniwersum, którą można toczyć na kilka sposób. Moim ulubionym przepisem jest przede wszystkim podkradanie się i skrytobójstwo. W takim przypadku warto wyposażyć protagonistkę w łuk z potężnymi ulepszeniami, różne typy strzał i bardzo szybko zainwestować zdobyte punkty w jedną z pożądanych umiejętności – w tym przypadku istotna była możliwość wystrzelenia nawet trzech strzał za jednym razem.    

Dziel i rządź! 

Ale na samym łuku zabawa się nie kończy. Rezolutna przedstawicielka klanu Nora pozyskuje stopniowo nowe zdolności i fikuśne rodzaje oręża, które pozwalają uziemiać maszyny, bombardować je małymi ładunkami, a nawet zastawiać całe zestawy pułapek. Odpowiedni trening dla każdej 'zabawki’ można odbyć w punktach Loży Łowców, rozsianych po całej mapie. Ciekawe wydają się też bronie tworzone z myślą o ludzkich przeciwnikach, choć przyznam szczerze, że ostatecznie najbardziej podobało mi się magnetyczne działo oseramskich kowali. Warto w tym miejscu nadmienić, jak ważne będą wspomniane wcześniej ulepszenia możliwości Aloy, zmieniającej się na naszych oczach w niebywale groźną osobę, siejącą coraz większy pogrom wśród wrogów.  

Lecz intensywność potyczek nie byłaby tak dynamiczna, gdyby nie umiejętność sprawnego craftingu, pozwalającego na tworzenie odpowiedniej amunicji ze zdobytego złomu, ulepszanie garderoby i oręża, a także wytwarzanie mikstur oraz wigorów leczniczych. Aczkolwiek, w przypadku niektórych roślin zgromadzonych w moim plecaku odkryłem mało przyjemną niespodziankę – po wielu godzinach zbierania i kompletowania setek pakietów danego zioła, praktycznie nie dało się go przetworzyć lub sprzedać. A patrząc na ogromną ilość innych zdobyczy i środków finansowych na koncie, pokusiłbym się jednak o zmniejszenie parametrów udźwigu bohaterki (na przykład kosztem większej szybkości lub siły) i tym samym nadałbym rozgrywce dodatkowego smaku.

Jest jeszcze kilka innych pierdółek, które mnie w tym programie wkurzały; począwszy od znienawidzonego, zbyt szybkiego respawn’u niektórych wrogów, szczególnie tych dużych i buszujących gdzieś w ramach trudnych misji, przez bardzo średnie animacje twarzy bohaterów pobocznych, z fryzurami wyglądającymi na doklejane, aż po skąpe ubrania, niepasujące często do danej pory klimatycznej. Brakowało mi też dosiadania latających maszyn i troszkę mocniejszego pierdyknięcia w ostatniej misji fabularnej. Ale wiecie co? To są naprawdę pierdółki, które nie przeszkadzają w samej rozgrywce. Dlatego warto sprawdzić ten fenomenalny tytuł, będący dla jednych materiałem na grę roku, a dla innych realnym i uzasadnionym powodem do kupna konsoli.

Gorąco polecam!

źródło foto: 1

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook