Galactic Melt

Com Truise

Autor: Owen

muzyka

Muszę się przyznać, że podczas pracy często uruchamiam jedną z popularnych aplikacji stream’ujących muzykę i zazwyczaj wybieram interesującą mnie kategorię, dopasowaną adekwatnie do nastroju (i czasem do pogody na zewnątrz).

Jedną z takich szufladek tematycznych (kurcze, nie znoszę tego słowa!) jest m.in. Synthpop, który reprezentuje wielu różnych artystów, tworzących swoje utwory w bardzo specyficznym stylu, stylizowanym w jakimś stopniu na elektronikę lat 80. I dzięki takiemu działaniu, jakiś czas temu do moich uszu dotarły pierwsze dźwięki utworu pt. Karova, który po dogłębnym rozeznaniu, okazał się bonusowym utworem z  ciekawego wydawnictwa o frapującej, czerwonej okładce. Galactic Melt, bo taki tytuł nosiło to medium,  to debiutancki – choć nie pierwszy – album w karierze Seth’a Haley’a, znanego szerzej pod scenicznym pseudonimem jako Com Truise. Jednak zanim przejdę do samej zawartości płyty, to chciałbym w kilku zdaniach przybliżyć sylwetkę samego muzyka, pochodzącego z Oneidy i tworzącego obecnie w Princeton w stanie Nowy York. 

Na początku wypada napisać coś o genezie powstania artystycznego alter ego Amerykanina. Com Truise to tzw. spuneryzm, wynikający ze świadomego przejęzyczenia i przekręcenia inicjałów znanego hollywodzkiego aktora. Ale zanim muzyk przyjął swój aktualny pseudonim, tworzył po prostu jako Seth Haley – twórca poruszający się w obrębie gatunków Drum’n’Base oraz IDM, będącego skrótem od zapoczątkowanej we wczesnych latach 90 maniery Intelligent Dance Music. Lecz pomimo wielu mutacji i awantur wśród fanów o ramy kontekstowe tej formy, Seth zdołał wypracować swój autorski styl, z jednej strony inspirowany odrobinę szkockim duetem Boards of Canada, a z drugiej strony oparty na coraz popularniejszych wpływach gatunku Retrowave. Specjalnością pana Haley’a stały się przede wszystkim dżinglowe wstawki z różnych (często fikcyjnych) programów telewizyjnych z przełomu lat 80 i 90, które artysta często wplata w swoje kompozycje. 

Wydawnictwo otwiera klimatyczne intro pt. Terminal, pełne zdigitalizowanych kobiecych wokali. Chwilę później dostajemy jeden z pierwszych rarytasów, czyli nastrojowy utwór stylizowany na zapowiedź filmu pornograficznego w czasach kaset VHS, zatytułowany po prostu VHS Sex. Zaraz po nim nasz umysł wygładza świetnie skomponowany Cathode Girls (prywatnie, jeden z moich faworytów na tej płycie), który przechodzi płynnie w następny rarytas o wdzięcznie brzmiącym tytule Air Cal. Kolejne trzy numery z track listy: Flighwave, Hyperlips i Brokendate to bardzo spokojne, wręcz sentymentalne kompozycje w najlepszym synthpop’owym wydaniu. Natomiast kompozycje zaproponowane dalej to raczej ukłon w stronę klimatów retrowave’owych w stylu Drive, z nutką dźwięków stricte arcade i wywołujące jakiś dziwny niepokój.Przysłowiową wiseienką na torcie jest wspomniany wcześniej utwór bonusowy, czyli niezwykła Karova, do której został zmontowany niezwykle przyjemny videoklip.  

Tak naprawdę trudno samymi słowami opisywać jakiekolwiek wydawnictwo muzyczne, bowiem każdy ciekawski miłośnik nowych trendów powinien samodzielnie odsłuchać całość i wyłowić z niej jakieś subiektywne wrażenia. Dlatego polecam sprawdzenia profilu artysty na portalach tematycznych lub odsłuch płyty on-line i późniejsze wsparcie muzyka. 

ComTruise2

źródło foto – prywatne archiwum artysty na Facebook’u

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook