Control

Alicja w krainie absurdu

Autor: Owen

gry

Trzy dekady obcowania z Kulturą Gier Video na liczniku, a ja nadal lubię grać. Może nie tak intensywnie jak kiedyś, bo wzrok już nie ten, a zdrowia przecież nie zregeneruję. Ale przeżywam to zjawisko tak samo mocno, jak za młodu. 

Czynnikiem, który zmienił moje aktualne życie, jako gracza, jest przede wszystkim kwestia wolnego czasu – a może wręcz odwrotnie, czyli brak tych kilku dodatkowych chwil na sprawdzanie każdej nowości. Z drugiej strony staram się wybierać tytuły, które mogą mnie zainteresować tematyką i przykują do fotela swoją fabułą, grywalnością oraz wykonaniem. Dlatego coraz rzadziej instaluję przypadkowe indyki, stawiając jednak na produkty z wyższej półki. Nie zawsze dobrze na tym wychodzę, ale umówmy się – czasem trafiają się prawdziwe perełki, które zachwycają niemal na każdej płaszczyźnie. Czymś takim jest najnowsza produkcja studia Remedy, zatytułowana Control

Jesse Faden to młoda kobieta, o której na razie nic nie wiemy. Sprawia wrażenie zdezorientowanej, a z jej wypowiedzi lub przemyśleń wynika tylko tyle, że pragnie odnaleźć brata. W tym celu wchodzi do dziwnego budynku w Nowym Jorku, przywołującego na myśl ascetyczny modernizm, romansujący z betonowym brutalizmem. Ale kim jest Jesse i co się stało z jej rodzeństwem? Czym jest ten opustoszały budynek, z hipnotyzującym obrazem głównego dyrektora w holu? I dlaczego część personelu lewituje w przerażający sposób pod sufitem, w stanie przypominającym śpiączkę?   

Tak się zaczyna najbardziej zakręcona opowieść tego roku. A wierzcie mi, im dalej w las, tym więcej drzew! Przygody panny Faden mogą przypominać koszmarny romans Alicji (pióra Lewisa Carolla) z filmową twórczością Cronenberga, Lyncha czy Carpentera. Duszny, przyciężkawy klimat i przedziwny personel doskonale kontrastują z coraz dynamiczniejszymi starciami. A te z kolei prowadzą do kolejnych pytań, zadawanych w trakcie poznawania fabuły: jakim cudem kobieta może korzystać z telepatii? Czym jest Syk? I dlaczego co jakiś czas lądujemy w podrzędnym moteliku, gdzieś na wybrzeżu Kalifornii?

Nie będę zdradzał szczegółów, bo odkrywanie kolejnych tajemnic, a także coraz bardziej popierniczonych zjawisk, to istota tego programu. Narracyjna karuzela nie wpływa negatywnie na samą przyjemność rozgrywki, ba! nawet dosyć mocno ją podkręca, tłumacząc, w jaki sposób protagonistka zyskuje kolejne umiejętności. A jeśli zestawimy je z możliwością swobodnego demolowania otoczenia, to pod względem walki wyjdzie nam program totalny. Tym bardziej, że sterując poczynaniami 'dyrektorki Faden’, możemy obierać różne ścieżki rozwoju, począwszy od coraz mocniejszej siły ognia, przez szybkość i lewitację, aż po niszczycielką siłę telekinezy. Więc ilu graczy, tyle styli rozgrywki.

Mam wrażenie, że twórcy nie chcieli się ograniczać tylko do jednego lejtmotywu w postaci koszmarnego absurdu Syku. Dlatego podczas zabawy doświadczymy wejścia w kilka dodatkowych konwencji tematycznych. Wskoczymy na przykład w świat zagadek logicznych a’la Portal, by po chwili doświadczyć klasycznego gore-horroru za pośrednictwem pleśniejących zombiaczków i ich makabrycznego siedliska. Plus samoreplikujące się zegary i manekiny, latające kotwice, a nawet streamline’owe lodówki, wciągające gapiów do innego wymiaru. Brzmi nieźle, c’nie? 

Wszystko w ramach dopieszczonej i odpowiednio stonowanej (momentami nawet ascetycznej) oprawy graficznej, bazującej głównie na szarościach oraz kontrastującej z nimi, krwistej czerwieni, wspieranej tu i ówdzie całą paletą retro sprzętu o charakterze analogowym (co nie jest bez znaczenia w trakcie fabuły). Podoba mi się również warstwa dźwiękowa, reprezentowana przez cały szereg dziwnych, czy może wręcz nietypowych zabiegów głosowych, takich jak permanentnie szepczący tłum lub komunikaty i nagrania zniekształcone intermodulacyjnie. Ale wisienką na torcie jest bez wątpienia szalona animacja kukiełkowa, pt. The Treshold Kids.

Więc jeśli lubicie krejzolskie historie z niesamowitą ilością odwołań i referencji popkulturowych, a przy okazji nie są Wam obce gry pokroju Maxa Payne’a, Alana Wake’a czy Quantum Break, to jest to program właśnie dla Was. To również doskonały przykład na to, że w dobie dzisiejszych czasów, gdy 'wszystko już było’, da się stworzyć coś świeżego i wciągającego. Gorąco polecam, bo to na razie gra roku!

foto: 1

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook