Boss Monster

Pixelowy Monster Squad

Autor: Owen

gry

W czasach, gdy o komputerach można było jedynie pomarzyć, a substytutem japońskich konsol stały się lokalne podróbki, dzieciaki z mojego otoczenia często spędzały swój wolny czas na brykaniu po okolicy i graniu w gry zespołowe. Także te planszowe, fabularne i karciane.

Podejrzewam, że gdyby młodsi czytelnicy bloga zostali zapytani o pierwsze skojarzenia ze słowem GRA, to, w znakomitej większości przypadków, zareagowali by w podobny sposób – czyli wyartykułowaniem subiektywnej definicji bezmiaru łatwo dostępnej i niezwykle zróżnicowanej datasfery z elektroniczną rozrywką. Spychając planszówki, karcianki i gry kapslowe do sentymentalnej szuflady z rodzinnymi zestawami 10 w 1. Troszkę inaczej wygląda sytuacja u starszych adeptów papierowych turówek, którzy pamiętają głównie tzw. Chińczyka, Bierki czy Eurobiznes, bo przecież szlagiery tego typu pojawiały się w co drugim domu.

Niestety, w całym gronie współczesnych graczy, tylko część bardziej zaangażowanych osób będzie miała za sobą wielogodzinne sesję w Magię i Miecz czy Doom Trooper’a. A szkoda, ponieważ to właśnie ci miłośnicy gier fabularnych wiedzą najlepiej, jak taka forma zabawy potrafi wciągnąć i rozwijać wyobraźnię. I wiecie co? Moda na rozbudowane gry planszowe zaczyna dotykać coraz większą społeczność amatorów spędzania czasu bez prądu, którzy coraz chętniej wydają swoje ciężko zarobione lub odłożone pieniądze na kolejne produkty.

A jest w czym wybierać, bo rynek – choć zawsze działający na swoich normalnych obrotach – ostatnio dosyć elastycznie rozwinął ofertę w kontekście rosnącego popytu. Głównie dzięki popularyzacji fantastyki poprzez duże projekty cyfrowe, pokroju Wiedźmina i Gwinta, a także za sprawą coraz popularniejszych akcji współfinansowania, pozwalających na realizację dobrze rokujących pomysłów. Wszystko pięknie, tylko co zrobić w sytuacji, gdy nie mamy kilku godzin wolnego czasu i sporej ekipy przyjaciół, by rozegrać jakąś ciekawą kampanię RPG? Wtedy najlepiej wybrać coś dopasowanego do mniejszego grona odbiorców. I dokładnie takim produktem jest coraz popularniejsza gra karciana, zatytułowana Boss Monster.

Z czym to się je?

I skąd to się wzięło? Za siedmioma górami i siedmioma lasami, w krainie zwanej USA, bracia Johnny i Chris O’Neal postanowili zebrać środki na przygotowanie autorskiej gry za pomocą crowdfundingowego serwisu Kickstarter. Opowiedzieli na jego łamach o swoim pomyśle na karciankę utrzymaną w stylu Pixel Art i z niepokojem czekali na odzew internautów. Podstawowym progiem było 12 tysięcy dolarów, ale twórcy obawiali się, że to za wysoka suma. Okazało się, że…zabrali ją w ciągu 24 godzin. Niespodziewanie, fabuła i sam koncept gry spodobał się fanom tak bardzo, że w rezultacie udało się zgromadzić ponad 200 tysięcy dolarów. W 2013 roku gra zadebiutowała na amerykańskim rynku gier papierowych i okazała się prawdziwą rewelacją. O’Nelowie nie spodziewali się aż tak wielkiego sukcesu (sprzedano niemal 30 000 egzemplarzy). Wkrótce bracia rozpoczęli prace nad kolejną częścią. Powstała też aplikacja z grą na urządzenia mobilne. W zeszłym roku słynny Boss Monster trafił do Polski. Za polską edycję gry odpowiada Fabryka Kart Trefl-Kraków.

BM_1

Jakoś tak się przyjęło w kanonie fantasy, że większość literackich opowieści czy też grywalnych przygód zawsze opiera swój główny wątek na sprawdzonym i niestety, ale bardzo mocno wyeksploatowanym już trzonie, w ramach którego zakładamy piękną zbroję i z ułańską fantazją zaczynamy eksplorację danej krainy, pieczary, tudzież lochu (niepotrzebne skreślić). Nie straszne nam trudne wyzwania, coraz potężniejsze maszkary i niebezpieczne pułapki, bo i tak na końcu krzyżujemy swój miecz z głównym łotrem lub potworem, będącym zwieńczeniem naszej misji. A w przypadku zwycięstwa, jednoczesną przepustką do komnaty księżniczki. Wszystko mniej więcej w takiej kolejności.

Monster Squad

A gdyby tak odwrócić role i dla równowagi, zostać tym razem złym panem podziemi, zmagającym się z tabunami śmiałków, próbujących splądrować niedostępną krainę i przy okazji, chcących ubić jak najwięcej stworów? Starsi gracze pamiętają zapewne prześwietną serię Dungeon Keeper, w ramach której mogliśmy sami rozbudowywać lochy, dając opór samozwańczym i niezwykle nachalnym krucjatom obrońców dobra. To był po prostu hit! Założenie fabularne Boss Monster bazuje na podobnym schemacie, ale różni się odrobinę na płaszczyźnie samej mechaniki rozgrywki. Oto bowiem losujemy z puli kartę z arcybossem, w którego się wcielimy i będziemy bronili naszej krainy, próbując przy okazji wyprzedzić w makabrycznych staraniach innych konkurentów z mrocznego półświatka.

Do osiągnięcia tego celu posłuży nam przede wszystkim mini talia komnat, pełna morderczych pułapek oraz zestaw śmiercionośnych czarów. Losowość gry, a także specjalne umiejętności poszczególnych bestii wpłyną na mnogość dostępnych konfiguracji, a te z kolei zaczną przyciągać określone grupy antagonistów. Początkowo będą to słabeusze, ale z czasem, nasze ciemne pieczary poczną odwiedzać coraz potężniejsi agresorzy. I wbrew pozorom, nie opłaca się walczyć tylko z legendarnymi bohaterami, bo im więcej punktów do zdobycia, tym więcej ryzyka. Przeca, nawet potężny Drakullord może zginąć. Dlatego trzeba na spokojnie planować przebieg każdej rundy, składającej się z pięciu faz: początku, oznaczającego pojawianie się w mieście nowych bohaterów, rozbudowy i ulepszania swoich podziemi, momentu wabienia śmiałków, walki i ostatecznego podsumowania. Rozgrywka może się zakończyć dopiero pod koniec pełnej rundy, gdy każdy z graczy będzie miał szansę rozpatrzyć tzw. fazę przygód. Jeśli dany gracz skończy rundę z 5 lub więcej ranami, automatycznie przegrywa grę. Gdy skończy rundę z 10 duszami, zostaje zwycięzcą.

W skład zestawu wchodzą:

– Książeczka z instrukcją;
– karta szybkiego wprowadzenia do gry;
– 8 kart Bossów;
– 75 kart komnat;
– 31 kart czarów;
– 25 kart typowych bohaterów;
– 16 kart legendarnych bohaterów

Kontratak!

Król Artur z dumą dzierżył niezrównany Excalibur, rycerski Roland walczył Durendalem, a wojownicza Xena nie miała sobie równych, gdy chwytała za czakram. Niezłomny bohater i jego zabójcza broń mogą stworzyć niezapomniany duet. Kapitan Hak bez haka? Nigdy! Robin Hood? Zawsze z łukiem i strzałami. Kapitan Ameryka? Tylko z tarczą. Miecze i topory, magiczne pierścienie i kołczany pełne strzał, różdżki i talizmany – bez nich żywot bohaterów bywa krótki…

BM_2

W czerwcu bieżącego roku, na imprezie Pixel Heaven w Warszawie, swoją premierę miał Niezbędnik bohatera, czyli długo wyczekiwany przez fanów dodatek do podstawki Boss Monster. Rozszerzenie wprowadza do gry karcianej nowość – karty przedmiotów, które zmieniają bohaterów w prawdziwe maszyny do lewelowania. Slogan na pudełku zachęca: Pokonaj uzbrojonych po zęby śmiałków, ograb ich z przedmiotów i zdobądź nowe ofensywne zdolności!

Game Over?

Reasumując, zapytam retorycznie: czy warto poświęcić troszkę swoich dukatów i kupić polskie wydanie omawianej gry? Czy produkt sprosta oczekiwaniom zapalonych graczy? I w końcu, czy polowanie na rycerzy i śmiałków będzie świetną alternatywą na deszczowe wieczory i męczący oczy ekran monitora? Otóż, tak – warto kupić opisywaną grę! Firma Trefl-Kraków i jej zespół odpowiedzialny za lokalizację projektu, dołożyli wszelkich starań, by finalny produkt spełniał oczekiwania nawet tych najstarszych i nieco bardziej wybrednych fanów. Nie jest to z pewnością rozwiązanie na miarę wielogodzinnych sesji RPG, ale w towarzystwie nastawionym na zabawę i szybką rozgrywkę, całość sprawdza się doskonale. A gdy dodamy do tego fantastyczne nawiązania do kanonu Pixel Art i stylistyki wczesnego Nintendo, to otrzymamy rarytas, który warto mieć. I z którego warto cyklicznie korzystać.

Polecam!

 

* foto – dystrybutora oraz własne

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook