Black Panther

Wśród kwiatów wiśnia, wśród ludzi wojownik

Autor: Owen

filmy

Czarna Pantera rozbiła komercyjny bank Hollywood. To jeden z najczęściej komentowanych, wychwalanych i najlepiej zarabiających filmów w historii kina. A emisja w multiplexach trwa dopiero niecałe dwa tygodnie.

Dlatego warto się zastanowić nad fenomenem tego zjawiska. Skąd się wzięła jego popularność, na czym bazuje promocja i w końcu, do kogo kierowane jest to dzieło? Czy rzeczywiście można w tym przypadku mówić o jakimś innowacyjnym pomyśle na skalę ponownego odkrycia koła? Sporo pytań, na które można odpowiedzieć mniej więcej w taki sposób: i tak, i nie. Bo choć film Ryan’a Coogler’a zaliczył iście spektakularne otwarcie (szczególnie w Afryce), to jego konstrukcja fabularna oraz sami bohaterowie mieszczą się raczej w środku stawki kina z trykociarzami. Nie na początku, ani na jej końcu – tylko właśnie gdzieś w środku. Nie wierzycie mi? Ok, swoja argumentację spróbuję oprzeć na pięciu interesujących mnie kwestiach.

 

Afrofuturyzm

…to ogromny atut tego dzieła, który z jednej strony obrazuje jak fantastyczny, kolorowy i bogaty kulturowo jest ten kontynent, a z drugiej strony odświeża całe MCU, zamęczone przez europejsko-amerykańskie wyobrażeniem o futurystycznej wersji naszej rzeczywistości. Piękne, niemal magiczne miejsce z baśni i legend, to w rzeczywistości starannie zamaskowane miasto-państwo, gdzie etniczna przeszłość miesza się z teraźniejszością i zaskakującą wizją przyszłości. Coś nieprawdopodobnego! Jednocześnie wypada zaznaczyć, że w przypadku Wakandy ścieżka rozwoju technologicznego wyglądała zupełnie inaczej, opierając swoje fundamenty na możliwościach kosmicznego Vibranium (o które pewnie zostanie stoczona bitwa z wojskami Thanosa). Co więcej, mając na uwadze niepewny los Tony’ego Starka w Infinity War i częściowe odsunięcie w cień Hanka Pym’a, to właśnie zabawna Shuri może się okazać nowym 'genialnym umysłem’ tego uniwersum. Lecz jej dominująca osobowość to nie jedyny atut utworu, ponieważ w trakcie seansu zobaczymy też inne…  

Silne postacie kobiece

Tak, to jest zjawisko, na jakie wszyscy czekaliśmy prawie piętnaście lat! Wyeksploatowana na wszelkie możliwe sposoby (wrrr, jak to zabrzmiało!) Czarna Wdowa, przez swoje liczne ( i często kreowane na siłę) flirty, została odarta z wszelkiej godności, magii i, poniekąd, oryginalności. Scarlett Witch praktycznie nie widać, Wasp i Captain Marvel dopiero czekają na swoje debiuty, natomiast mniej znane agentki plączą się aktualnie po serialach. A przecież kobiety w kinie superbohaterskim są równie, o ile nie ważniejsze, niż banda naparzających się mięśniaków. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że w Panterze…pokazano aż kilka zjawiskowych i jednocześnie niezwykle silnych niewiast, które pewnie jeszcze niejednokrotnie zamieszają w kinowym Marvelverse. Szkoda tylko, że decydenci nie zdecydowali się pójść za ciosem i zamiast infantylnego oraz sztucznego związku Okoye z W’Kabi, nie spróbowali pokazać relacji w konwencji LGBT. Tym bardziej, że akurat w przypadku gwardii przybocznej króla, skazanej na życie w ascezie, to miałoby sens. Tak czy siak, nasuwa się pytanie: czy to…  

Najlepszy film Marvela?

Takie tytuły i slogany pojawiają się od tygodnia w całej sieci. Co więcej, można odnieść wrażenie, że część z tych materiałów jest specjalnie rozpowszechniana przez studio producenckie, które jeszcze niedawno kryło się ze swoimi prognozami i przewidywało dużo słabsze otwarcie finansowe. Ale teraz, gdy produkcja kosi konkurencję w różnych zestawieniach, to nagle wszyscy wokół pieją z zachwytu nad tym wskrzeszonym mesjaszem kina Blaxploitation, jakby od początku planowali aż tak spektakularną ekspansję. No dobra, emocja na bok. Niezależnie od medialnego szumu, warto sobie zadać pytanie: czy to rzeczywiście najlepszy film w MCU? Nie, w żadnym wypadku.

Bo niby jak w rzetelny i merytoryczny sposób porównać ze sobą liczne produkcje, o bardzo zróżnicowanej tematyce i powstające na przestrzeni niemal dziesięciu lat? To jak przymierzanie spalinowych pojazdów terenowych do wielkomiejskich hybryd, tworzonych pod zupełnie inne warunki – czyli trochę bez sensu. Owszem, to sprawnie nakręcony akcyjniak, z bogatą oprawą audio-wizualną, będący w lepszej połówce stawki, może nawet w czołówce, ale moim zdaniem na pewno nie jest to produkt detronizujący The Winter Soldier czy pierwszych Guardinasów. Głównie przez okropnie…

Stereotypowych bohaterów 

…którzy wypełniają swoim zachowaniem chyba każdą możliwą 'szufladkę’. Mamy klasyczną rodzinę królewską, która skrywa za uszami kilka grzeszków i młodego księcia, który musi przejąc tron w niezwykle trudnym momencie dla całej Wakandy. Oczywiście z masą problemów zaciągniętych na tzw. moralny kredyt, o czym doskonale wie tylko starszy szaman. Czyli klasyk gatunku. Sam T’Challa jest przesadnie dobry i niezwykle przewidywalny, więc od razu daje się wplątać w akcję dywersyjną swojemu oponentowi, który miał być najlepszym złoczyńcą Marvela, a jest tak niemożliwie sztampowy, że gdyby wymienić go na jakiegokolwiek innego zabijakę z filmów sensacyjnych, to pewnie nikt nie zauważyłby różnicy. Gdzie mu tam do Lokiego, Red Skull’a czy nawet Vultur’a. A szkoda, bo można było zerwać z amerykańskim wyobrażeniem o nieugiętych antagonistach, którzy zawsze umierają w imię idei. Wystarczyło pokazać pewne sprawy z perspektywy tego jegomościa, tworząc podwaliny dla motywu i dołożyć mu komiksowych pomocników. No ale tak się nie stało, a te kilka wyjątków, m.in. w osobie siostry księcia czy Ulissesa, to zdecydowanie za mało, by mówić o oryginalności. Bo w rzeczywistości to…

Film zbudowany na kliszach

Taka jest niestety prawda. Gdy odrzemy go z futurystycznego, afrykańskiego vibe’u i tych kilku wyjątkowych postaci, to dostaniemy kolejną wariację na temat Króla Lwa (lub jakiejkolwiek innej bajki Disney’a, kręconej według podobnego schematu)zmiksowaną z pierwszym lepszym komiksowym origin-story. Już od połowy filmu da się przewidzieć finał i zachowanie poszczególnych postaci, w czym z pewnością pomaga cała masa sprawdzonych patentów fabularnych. A przecież historia tego magicznego kontynentu jest niezwykle bogata i daje tyle świetnych możliwości…No cóż, może następnym razem. Paradoksalnie, całość ogląda się nad wyraz dobrze i przyjemnie, a człowiek nie raz, nie dwa zaciska pięści razem z głównym bohaterem. Bo Black Panther to w sumie dobrze wyważone i ładnie nakręcone kino akcji, które skutecznie trzyma w napięciu przez większość seansu. Tylko tyle, albo aż tyle.     

źródło foto: 1, 2

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook