Reality Check – Wojciech Golczewski

Kaseta, którą musisz mieć!

Autor: Owen

muzyka

Na łamach Stacji miałem już kilkukrotnie okazję prezentować różne wydawnictwa muzyczne oraz samych artystów, zahaczając czasami nawet o małe wywiady. Nie jest to co prawda jakiś dominujący temat, ale w literacko-recenzenckim portfolio jest już kilka ciekawych pozycji, które warto poznać.

Był już Lazerhawk, był i Com Trusie, a na nawet Jean Michael Jarre, więc dzisiaj mała zmiana kierunku w stronę lokalnego podwórka. Bo tym razem chciałbym Wam przybliżyć sylwetkę jednego z ciekawszych twórców muzyki elektronicznej w Polsce, należącego do młodego pokolenia artystów Wojtka Golczewskiego. I wierzcie mi, sympatyczny kompozytor jest osobą tak wszechstronnie utalentowaną, że trudno o nim pisać w trzeciej osobie, nie dając mu równocześnie mikrofonu do ręki. Dlatego po króciutkim biogramie, zapraszam do zapisu naszej rozmowy.    

Wojciech Golczewski to urodzony w 1980 roku współczesny polski kompozytor, który swoje pierwsze kroki w świecie muzyki stawiał już jako nastolatek. Po ukończeniu Liceum Plastycznego i Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, młody artysta postanowił skupić całą swoją uwagę tylko na muzyce. Pierwszym poważnym krokiem w tym kierunku było dołączenie do europejskiej demosceny, gdzie Wojtek mógł zaprezentować swoją twórczość innym pasjonatom i skonfrontować ją ze współczesnymi trendami. Jego kariera nabrała prawdziwego rozpędu w momencie, gdy dołączył do zespołu deweloperów tworzących gry Linger in Shadows oraz Datura na konsolę Playstation 3. Kolejnym etapem w karierze Golczewskiego było przygotowanie ścieżki dźwiękowej do australijskiego filmu z gatunku Sci-Fi, o wymownyw tytule Eraser Children. Chwilę później do portfolio muzyka dołączyły realizacje dla norweskiego thrillera Dark Souls, islandzkiego filmu akcji pt. City State, amerykańskiej produkcji  traktującej o wilkołaku – Late Phases oraz holenderskiego horroru We Are Still Here, który był nominowany do nagrody Fangoria Chainsaw Award. 

WG_1

Owen: Wojtku, wirtualny pokład Stacji Kosmicznej odwiedzają ludzie o różnych upodobaniach: miłośnicy klasycznej fantastyki naukowej, gracze, kinomani i kosmiczni melomani, rozmiłowani w różnych, często bardzo dziwnych gatunkach muzycznych. Lecz zanim damy im posłuchać Twojej najnowszej płyty, chciałbym najpierw zapytać: skąd u Ciebie zainteresowanie muzyką? Jak i kiedy zaczęła się ta przygoda w Twoim życiu?

Wojtek Golczewski: Muzyka zawsze była dla mnie ważna. Już jako czterolatek słuchałem nagrań na szpulowcu mojego taty, pochłaniając wiele ciekawych kompozycji z tamtych lat. Sytuacja zmieniła się dosyć poważnie, gdy na przełomie 86′ i 87′ roku dostaliśmy z bratem czarny magnetofon marki Grundig – czuliśmy się wtedy tak, jakbyśmy złapali za nogi samego Boga. I od tego momentu zaczęły się odsłuchy bajek i nagrywanie audycji z telewizora poprzez kabelek. Chwilę później do zestawu marzeń dołączył komputer Commodore C64, dzięki któremu zacząłem spoglądać w stronę demosceny. Reszta potoczyła się samoistnie.

O: Jak określiłbyś swoją twórczość? W ramach jakich gatunków się najczęściej poruszasz?

WG: Często słyszę komentarze od swoich słuchaczy, że rzadko spotykają ludzi piszących aż tak różnorodną muzykę. I chyba mogę powiedzieć, że ja siebie też postrzegam w taki sposób. Nie ma jednego wybranego stylu, staram się robić wiele różnych rzeczy. Bardzo lubię analogowe brzmienia Synth i 8bit, słucham dosłownie wszystkiego, w tym sporo muzyki filmowej (siłą rzeczy).

O: Muzyka filmowa to bardzo ciekawa forma aktywności twórczej. Możesz uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć, jak to wygląda w Twoim przypadku?

WG: Po krótkim okresie pracy przy grach stwierdziłem, że jednak wolałbym tworzyć muzykę w innym stylu i właśnie dlatego podjąłem wyzwanie przy produkcji kilku filmów. Z perspektywy czasu mogę przyznać, że udało mi się sprostać wyzwaniu i w ciągu ostatnich pięciu lat zaliczyłem pracę przy aż 13-14 pełnometrażowych filmach fabularnych, co jest całkiem niezłym wynikiem. Do każdego z projektów podchodzę indywidualnie, próbując stworzyć coś nowego i świeżego. Jednak często bywa tak, że producenci oraz reżyser mają twardą wizję i wykazują odporność na wiele sugestii z mojej strony. Dlatego stwierdziłem, że najwyższy czas wrócić do solowych projektów – właśnie z takiej inicjatywy powstał album Reality Check.

A jesli chodzi o sam rynek muzyki filmowej, to powiem wprost: nie jest łatwo, głównie przez dużą konkurencję, przynajmniej na Zachodzie. Nie miałem jeszcze okazji popracować w Polsce i powiem szczerze, że nikogo tutaj nie znam. Brakuje mi również aktualnego rozeznania, jak to u nas teraz wygląda.

WG_2WG_3

 

O: W Polsce rynek filmowy jest bardzo niestabilny i ukierunkowany głównie w stronę komedii romantycznych. Ale na szczęście Tomek Bagiński wraz z Platige Image pokazali w zeszłym roku, że jednak da się wyprodukować film fantastyczny – a nawet całą serię. Powiedz mi, chciałbyś wziąć udział w takim przedsięwzięciu?

WG: Jasne, jestem tak naprawdę otwarty na wszystkie propozycje. Jest tylko jedno zjawisko, którego bym sobie nie życzył – by nikt nie postawił przede mną tzw. temp’a i nie kazał napisać „nowej” kopii.

O: Rozumiem, że m.in. dlatego rozwijasz autorskie projekty? Czy możesz zdradzić jakieś kulisy powstawania takich wydawnictw? Co Cię obecnie inspiruje? Z kim współpracujesz lub chciałbyś w przyszłości współdziałać?

WG: Bardzo długo zmagałem się w swojej głowie z wyobrażeniem, że nie potrafię tworzyć kompozycji bez obrazu. Doskwierało mi coś w rodzaju twórczej blokady. Ale w zeszłym roku przełamałem swój opór i postanowiłem wrócić do takiej formy muzyki, na jakiej się wychowałem. No i zakiełkowało. Jestem nawet gotowy na współpracę. Aczkolwiek, trudno mi tak od razu wskazać kogoś konkretnego – jest tak wielu kreatywnych ludzi, z którymi chciałbym działać, że nie starczyłoby czasu na wymienienie ich z imienia i nazwiska, ewentualnie pseudonimu. Lecz tak naprawdę wole pracować samodzielnie, współdzieląc swoją pracę z filmowcami. Skończyłem studia związane ze sztuką i dzięki temu jestem w stanie powiedzieć, co mi się wizualnie podoba. Mam nawet kilku ulubionych artystów koncepcyjnych, z którymi chciałbym podjąć współpracę przy np. wykonaniu oprawy graficznej do wydania płyty winylowej.

O: Chyba nie przesadzę pisząc, że Twój nowy album – poza doskonałą muzyką – jest świetnie opracowany od strony graficzno-promocyjnej. Powiedz, kto tak dobrze poczuł ten klimat, tworząc szereg fascynujących projektów?

WG: Za oprawą graficzną najnowszego albumu stoi kanadyjska artystka Marie Bergeron. Całość powstawała z myślą o wydaniu czarnej płyty, więc potrzebowałem osoby, która nada temu wydawnictwu specyficzny klimat i może zabrzmię teraz banalnie, ale u Marie bardzo podobały mi się rozwiązania dotyczące nieba w jej pracach, co głównie przeważyło w procesie decyzyjnym. Efekt końcowy jest rzeczywiście super.

O: Mnie osobiście strasznie interesuje wydanie w formie kasety magnetofonowej – muszę przyznać, że to super pomysł. Mam nadzieję, że będzie Cię można zobaczyć gdzieś na żywo w Polsce i po koncercie kupić którąś wersję wydawnictwa. Planujesz taki trip?

WG: Początkowo nie planowałem wersji na kasecie. Kilka osób, którym wysłałem album do przesłuchania poprosiło mnie właśnie o taką formę wydania. Skontaktowałem się z moim starym znajomym – Dubmood’em, który dość szybko zgodził się wydać RC na kasecie magnetofonowej w swojej wytworni Data Airlines. Nakład jest limitowany i z tego co się orientuję, jeden wariant jest już wyprzedany. Więc jeśli ktoś planuje zakup tegoż nośnika, to musi się pospieszyć. Jeśli chodzi o same koncerty to na razie nie planuję nic takiego. Pracuję nad nowym filmem, a w kolejce jest jeszcze jeden, tak więc w tym roku raczej nie znajdę czasu na koncertowanie. Ale za to będzie nowy album, którego produkcja ma status: w toku. Dodam ze Reality Check będzie trylogią, a samo RC to druga część z trzech – można powiedzieć, że zaczynamy od środka.

O: Czyli jest na co czekać. Po Reality Check biorę w ciemno nawet najdrobniejszy sampelek od Ciebie. Mam nadzieję, że niebawem wskoczy nam również info na temat filmu, nad którym aktualnie pracujesz. A tymczasem powiedz, jak Ci się podoba na Stacji?

Nie jestem jakimś internetowym nolife’em, ale mam konto na FB i jak widzę coś ciekawego, to zazwyczaj sprawdzam. I właśnie Stacja jest jednym z takich blogów, które obserwuje. Jestem mega fanem każdego Sci-Fi i często śmieję się z żona, że gdy pada pytanie: jaki film miałbym dziś ochotę obejrzeć, zawsze odpowiadam tak samo – taki, żeby był w nim kosmos i jakiś statek (hehehe…)

O: To sytuacja bardzo podobna do tej w moim domu (haha…). Czasami mam wrażenie, że to już forma uzależnienia, która po prostu zbliża ludzi. Tak więc zapytam, czy w ramach takiej integracji chciałbyś napisać jakieś dobre słowo dla czytelników i rezydentów Stacji?

WG: Jak najbardziej. Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do słuchania Reality Check! 

O: Dzięki za rozmowę. Big Up!

 

źródło foto – materiały prasowe Wojciech Golczewski

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook