The X-Files 2016

Rzut okiem na 10 sezon

Autor: Owen

seriale

W serialowym Archwium X zawsze ceniłem elastyczne podejście do tematu zjawisk paranormalnych, które scenarzyści sprytnie przeplatali wątkami z pogranicza sensacji i political fiction, dopełniając całość szeregiem spiskowych teorii wobec kontaktów z pozaziemską cywilizacją.

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że najbardziej odpowiadały mi te jednoodcinkowe mini-thrillery, odkrywające różne tajemnice i maszkary, które często kończyły swój telewizyjny żywot w formule (zaledwie) jednego odcinka. Zawsze gdy oczekiwałem historii z cyklu Monster of the Week, to jak na złość akurat emitowano jakiś przypadkowy epizod z UFO, należący do grupy nudnych zapychaczy. A działo się tak głównie przez jednakowy schemat narracji, który wyglądał mniej więcej tak: niby coś się dzieje, są jakieś tam momenty napięcia, a my – jako widzowie – może tym razem nareszcie odkryjemy prawdę.  

Tak to wyglądało w latach dziewięćdziesiątych, gdy ludzie korzystali jeszcze z analogowych telefonów, a globalna sieć wymiany informacji, zamiast codziennego standardu, kojarzyła się głównie z futurystycznymi filmami pokroju Johny’ego Mnemonicka. Dzisiaj mamy więcej możliwości i każda próba weryfikacji danego tematu jest znacznie prostsza. Dlatego misternie kreowana aura tajemnic i zagadek, otaczająca serialowe Archiwum, troszkę z czasem wyparowała, obnażając wiele uproszczeń i niedopowiedzeń, które aktualnie trudno przykryć jakimś fabularnym twistem. Obecnie króluje zjawisko Big Data, wyznaczające nowe standardy w prototypowaniu i późniejszym produkowaniu seriali – więc teoretycznie w kwestii przygotowania zmieniło się praktycznie wszystko. Ale nie zmieniło się jedno, czyli ogromna sympatia do tytułu ze strony wiernych fanów.

XFiles_1

A ta, połączona z naiwnym przekonaniem o potrzebie reaktywacji duetu śledczego, doprowadziła do ponownego otwarcia Archiwum i nagrania sześciu odcinków pomostowych, które miały domknąć fabularnie niektóre wątki z oryginalnej serii, a przy okazji sprawdzić, czy proceduralna formuła serialu nadal przyciąga widzów. Pominę w tym momencie tło opowieści zawartych w obu filmach kinowych, bo równie dobrze mogłoby ich nie być. A skoro już o nich mowa, to według mnie oba dzieła potwierdziły jedną tezę – że jeśli scenarzyści nie mają pomysłu na frapującą i wciągającą opowieść lub nie umieją w kreatywny sposób przetworzyć istniejących wątków, to powinni odpuścić taki projekt. I właśnie tak wygląda mnie więcej najkrótszy opis najnowszego sezonu – sporo wszystkiego, a w sumie nic konkretnie.

Mam wrażenie, że omawiany serial miał być czymś w rodzaju telewizyjnego CrossFit’u, wykorzystującego ogólnorozwojowy charakter ćwiczeń i stawiającego na równi trening siłowy z aerobami. Ale tak się nie stało, gdyż rzeczony sześciopak okazał się zwykłym wyciskiem bez ładu i składu, kierowanym tylko do stałych bywalców siłowni. No bo jak inaczej wytłumaczyć tak wielką rotację tematów przewodnich, które – poza intrem i outrem – zupełnie się do siebie nie kleją? Po co wplatać krótkie, lakoniczne historie, skoro brakuje czasu antenowego na zakończenie głównego wątku? I w końcu, jaki jest sens przedstawiania widzowi najbardziej irytującej postaci drugoplanowej w osobie panny Einstein? Na te pytania nie znajdziecie odpowiedzi w najbardziej strzeżonych teczkach Archiwum X. Niestety. I teraz wyobraźcie sobie, że pierwsze trzy odcinki są zamkniętą historią, która pozwala bohaterom na fabularne przejście do reaktywacji biura i stopniowe wdrażania weń młodych agentów – czy tak nie byłoby lepiej? Wtedy świetne historie pokroju tej ze Śmieciarzem miałyby jakiś sensowny fundament…

.

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook