Turbo Kid

T for Turbo, T for Trouble

Autor: Owen

filmy

Jak nietrudno zauważyć, moda na tematykę retro zyskuje z dnia na dzień coraz większą popularność, przyciągając swoją elastyczną tematyką rzesze kolejnych sympatyków, orbitujących gdzieś w okolicy jednej z dwóch specyficznych grup.

Do pierwszej można zaliczyć dojrzałych pasjonatów, którzy jeszcze wczoraj obowiązkowo przewijali ulubione kasety VHS przed oddaniem do wypożyczalni, a dzisiaj wygrzebują na giełdach staroci co się da, by później dumnie prezentować swoje kolekcje w Sieci. Drugą stanowią młodzi zajawkowicze, odkrywający na własną rękę magię ery kolorowej digitalizacji lat 80 i 90. To oczywiście ogromne i nieco humorystyczne uproszczenie, ale rozkwit sceny synthwave’owej, a także coraz większa ilość fanowskich prac i krótkometrażówek świadczą o sporym zapotrzebowaniu na takie produkcje.

Trzeba przyznać, że obecnie to temat szeroki i głęboki jak niejedna rzeka. Lecz zamiast rozbudowanych elaboratów na temat całego zjawiska, tym razem chciałbym rzucić okiem na frapujący projekt autorstwa zwariowanego trio reżyserskiego w osobach François Simarda, Anouki Whissell i Yoanna-Karla Whissella, będący jedną z ciekawszych kampanii filmowych ostatnich miesięcy. Mowa o pokazywanym na tegorocznym festiwalu Sundance, newretrowave’owym slasherze przygodowym pt. Turbo Kid, który w ironiczny sposób nawiązuje do sensacyjnego kina akcji z przełomu dwóch ostatnich dekad XX wieku. Jest również czymś w rodzaju hołdu dla pokolenia wychowanego na Nintendo, BMXach i klasycznej Pepsi Coli. Ale do rzeczy.

Historia Turbo Dzieciaka jest prosta jak budowa europalety i nawiązuje do modnych prognoz na temat przyszłości świata i ewentualnej apokalipsy, po której garstka ludzi musi odnaleźć swoje miejsce na sponiewieranej wojną Ziemi. Nie wchodząc w szczegóły napiszę tylko, że sama opowieść koncentruje się na przygodach młodego podróżnika i poszukiwacza artefaktów z epoki Power Glove, który zostaje wplatany w niebezpieczną intrygę i ostatecznie, aby ratować przyjaciół,  będzie musiał postawić na szali swoje życie. Czyli tzw. klasyk gatunku, jednak w przypadku tego projektu – nie do końca trafiony. Pewnie ktoś zapyta: jak to  możliwe w przypadku tak dopracowanej akcji promocyjnej, w której brał udział sam Michael Ironside? Co mogło pójść nie tak?

TK1

Moim skromnym zdaniem, głównym problemem tego typu produkcji jest zasadniczo ich długość i źle rozłożone akcenty fabularne. Już po seansie Kung Fury docierały do mnie opinie, że ów projekt prezentował się dużo lepiej w postaci fikcyjnej zapowiedzi, niż w późniejszej, rozbudowanej formie – co jest niestety prawdą. Z omawianym tytułem jest dużo gorzej, bo największym wrogiem Turbo Kid’a są straszne dłużyzny, które poza mało skomplikowaną scenerią, nie wnoszą absolutnie nic do seansu, rozpraszając przy okazji napięcie towarzyszące scenom akcji.

Za dużo wodolejstwa, za mało retro zabawy i zbyt duży nacisk na pokazywanie męczących postaci. Śmiem twierdzić, że dzieło Kanadyjczyków nie sprostało oczekiwaniom fanów (a przynajmniej moim wyobrażeniom o tej fantastycznej przygodzie), nie mówiąc już o nawiązywaniu do poziomu jakości klasyków w postaci np. Hobo with The Shotgun. Tak naprawdę, więcej uwagi poświęciłem ścieżce dźwiękowej, niż samemu rozwinięciu produkcji T for Turbo, ale każdemu miłośnikowi takiej tematyki polecam sprawdzenie walorów obrazu na własną rękę.

Energize!

TK2

 

źródło foto: 1

Zobacz również

After Yang

Nie ma czegoś bez niczego...

filmy

Deathloop

Zapętlona zabawa w Kotka i Myszkę

gry

Gnoza

Michał Cetnarowski

literatura

Diuna

Strach to zabójca umysłu

filmy

Top 7 filmów z 2021 roku

Subiektywne zestawienie najlepszych filmów fantastycznych

filmy

Wejdź na pokład | Facebook